„Jeżeli uważacie, że
aborcja oznacza stosowanie morderczej przemocy, winniście się jej
sprzeciwić i zrobić to, czego potrzeba, aby jej zapobiec. Niech Bóg
pomaga wam chronić nienarodzonych w taki sposób, w jaki
sami chcielibyście być chronieni.”
~ ostatnie słowa Paula Hilla
Patti Kasseiman:
Wracając do wydarzeń sprzed dziewięciu lat – nasuwa się
oczywiste pytanie, które brzmi: Dlaczego to zrobiłeś?
Paul Jennings Hill:
Tak, widzisz, spytałaś: Dlaczego? Pewnie najbardziej podstawową
przyczyną jest piąte przykazanie [Paul mówi (najwyraźniej
omyłkowo): „szóste”]: „Nie będziesz mordował” – wymaga
ono użycia środków koniecznych do obrony niewinnych ludzi. I to
właśnie zrobiłem. Użyłem środków koniecznych do obrony
niewinnych ludzi.
Zastanawiając się nad tym,
co zrobiłem, odwołuję się do masakry w Columbine High School.
Gdybym zabił jednego z morderców w Columbine, ludzie nie
sprzeciwialiby się temu, ponieważ broniłbym w ten sposób dzieci.
Dzieci w Columbine już się urodziły i dojrzały, ale ze względu na to, że
nienarodzone dzieci, które obroniłem przed śmiercią, są
niewidoczne gołym okiem, zaś mordercy, których zabiłem, mieli
nadane przez państwo prawo mordowania, ludzie nie rozumieją tej
analogii. Ale tak... Gdyby ktoś przyszedł na plac zabaw z karabinem
i zaczął do dzieci strzelać, twoim obowiązkiem byłoby zareagować
i użyć środków koniecznych do powstrzymania napastnika. I to jest
sytuacja podobna do mojej. Użyłem środków koniecznych do
powstrzymania tego abortercy; i przyznaję, że przemoc, jaką
zastosowałem, miała charakter nadwyczajny – ale to dlatego, że
okoliczności były nadzwyczajne. W normalnych okolicznościach, gdy
na przykład morderca zabija ludzi na szkolnym placu zabaw, wszystko,
co robisz, to chwytasz słuchawkę telefonu i natychmiast przyjeżdża
policja i powstrzymuje napastnika – jeśli potrzeba, strzelając do
niego. Ale gdybym chwycił za słuchawkę i powiedział, że
aborterca zabija dzieci, to na mnie popatrzyliby jak na kogoś
dziwnego – nie na abortercę. A zatem ze względu na te
nadzwyczajne okolicznosci, w których aborterca ma zapewnioną
ochronę policji – uważam, że przemoc, którą zastosowałem,
była uzasadniona; gdybym abortercę tylko zranił, jest wysoce
prawdopodobne, że wróciłby do mordowania niewinnych dzieci.
Powiedzą: „Postąpiłeś
jak sędzia, ława przysięgłych i kat w jednej osobie”. A ja
odpowiadam: nie. Nie działałem jako cywilna władza sądownicza.
Działałem jako jednostka. Inni mówią: „Cóż, wypowiedziałeś
rządowi wojnę. Żeby to zrobić, potrzebujesz być państwowym
urzędnikiem niższego szczebla [którego obowiązkiem
i prawem jest pozbawienie tyrana urzędu i przywrócenie prawa i
porządku]”. A
ja odpowiadam: Nie, nie wypowiedziałem rządowi wojny. Działałem
jako jednostka. A jednostki mają prawo bronić swoich własnych
dzieci bez pozwolenia ze strony rządu. Nikt nie musi... to jest
niezbywalne prawo: bronić niewinnych ludzi przed śmiercią z rąk
morderców.
Dobrze wiadomo, że niewinnych
należy bronić z użyciem przemocy, a jeśli uważasz, że abortercy
są niewinni, winieneś popierać stosowanie przemocy koniecznej do
chronienia ich, ale jeśli uważasz, że to nienarodzeni ludzie są
niewinni, powinieneś popierać używanie przemocy koniecznej do
bronienia nienarodzonych, nie zaś tych, którzy dokonują zamachu na
ich życie. To irracjonalne twierdzić, że abortercy to mordercy, a
jednocześnie odmawiać ludziom prawa użycia przemocy koniecznej do
ich powstrzymania.
Patti Kasseiman:
Jak udaje ci się pogodzić fakt, że jesteś chrześijaninem i
nazywasz się pro-life
z tym, co ludzie nazywają dwoma morderstwami?
Paul Jennings Hill:
Cóż, morderstwo to niesprawiedliwe pozbawienie kogoś życia,
podczas gdy pozbawienie życia mordercy jest w wielu okolicznościach
sprawiedliwe. Więc uważam, że... Nie zgadzam się z tym, którzy
twierdzą, że dopuściłem się morderstwa. Twierdzę, że
morderstwu zapobiegłem.
Patti Kasseiman:
Wiem, że zadeklarowałeś bardzo wyraźnie, iż nie tylko pogodziłeś
się z myślą o nadchodzącym wykonaniu wyroku, ale że uważasz
powód, dla którego ma zostać wykonany, za zaszczytny. Ale czy ta
egzekucja będzie sprawiedliwa? Czy to będzie zadośćuczynienie
sprawiedliwości?
Paul Jennings Hill:
Nie. Dokonają na mnie egzekucji za to, że zrobiłem coś dobrego.
To dla mnie z pewnością zaszczyt, ale rząd dopuszcza się
straszliwego grzechu przystając na egzekucję kogoś, kto bronił
życia niewinnych ludzi narażając się na śmierć. Mam na myśli
to, że czymś złym byłoby – zasługiwałbym, aby znajdować się
tu, gdzie się znajduję, gdybym był abortercą albo wspólnikiem
jego zbrodni. Ale nie popełniłem morderstwa w postaci wykonania
aborcji; nie jestem nawet winny biernego przyglądania się jak ktoś
takiego morderstwa dokonuje. W istocie zrobiłem to, co konieczne, by bronić niewinnych ludzi; rząd zaś postępuje w sposób
zupełnie skandaliczny zabijając mnie za zrobienie czegoś dobrego.
Mój proces można nazwać
klasycznym przykładem sądowej tyranii. Ponieważ rząd, legalizując
aborcję, zalegalizował masowe morderstwo, nie pozwolono mi wykazać,
że aborcja to morderstwo, ponieważ to uczyniłoby z rządu
wspólnika zbrodni. Tak więc urządzono mi proces i skazano mnie nie
pozwalając mi nawet przedstawić mojego punktu widzenia na sprawę.
Zabroniono mi zastosować linię obrony opartą o twierdzenie, że
nienarodzeni to ludzie. Uważam zatem, że sądy działały
niesprawiedliwie.
Patti Kasseiman:
Istnieją kroki prawne, które mogłeś był podjąć w trakcie
całego procesu...
Paul Jennings Hill:
To prawda.
Patti Kasseiman:
...aby uniknąć egzekucji. Dlaczego nie zdecydowałeś się tego
zrobić?
Paul Jennings Hill:
Jest kilka przyczyn. Wkrótce po tym, jak zostałem uwięziony, rząd
ogłosił, że zamierza doprowadzić do skazania mnie na śmierć.
Wtedy myślałem o tym dużo, modliłem się, rozmawiałem o tej
sprawie z teologiem – właściwie
z teologami (było ich
więcej niż jeden) – o tym, co powinienem zrobić – i podjąłem
decyzję, że nie powinienem opierać się ich usiłowaniom skazania
mnie na śmierć. Zupełnie szczerze: wydało mi się ogromnym
zaszczytem umrzeć za obronę niewinnych ludzi. I zrobiłem to z
radością. Nie chciałem też przedstawiać mnóstwa nieskutecznych
argumentów i usiłować za wszelką cenę uniknąć śmierci, żeby
nie wyglądało na to, jakbym usiłował uniknąć konsekwencji
mojego czynu. W ostatecznym rozrachunku zdecydowałem, że więcej
ludzi zachowa życie, jeśli nie będę usiłował uniknąć śmierci
z ich rąk niż gdybym próbował jej uniknąć.
Patti Kasseiman:
Wiele osób – niektóre nazwiska naprawdę zaskakują – stara się
o to, aby wyrok śmierci nie został na Tobie wykonany. Czy docierają
do Ciebie jakiekolwiek informacje na ten temat?
Paul Jennings Hill:
Tak, otrzymuję artykuły. Informują mnie też o nowościach w tej
sprawie.
Patti Kasseiman:
Córka – przybrana córka – lekarza, którego zabiłeś...
Paul Jennings Hill:
Dotarły do mnie wiadomości, że sprzeciwa się mojej egzekucji.
Patti Kasseiman:
Tak, czynnie się jej sprzeciwia. Istnieją takie grupy proaborcyjne,
które sprzeciwiają się wykonaniu na Tobie wyroku. Co sądzisz na
ten temat?
Paul Jennings Hill:
Sądzę, że każdy powinien iść za głosem swojego sumienia. Nie
mam nic przeciw temu, że ludzie starają się ocalić mi życie. Nie
wydaje mi się jednak, abym sam był do tego powołany. Szanuję więc
ich przekonania i cenię tych, którzy szanują moje. Ależ tak –
to naprawdę miłe, że są ludzie, którzy chcą ocalić ci życie –
to dodaje otuchy. Nie chciałbym, aby ludzie pragnęli mojej śmierci.
Moja żona, dzieci i najbliższa rodzina nie chcą, abym umierał.
Jestem za to bardzo głęboko wdzięczny. I sądzę, że powinienem
podziękować tym, którzy starają się ocalić mi życie, choć nie
uważam, abym sam był powołany do podejmowania takich prób.
Patti Kasseiman:
Wiem, że wiele osób kontaktowało się z Tobą, widziałam stronę
internetową... Ale czy masz możliwość udzielenia im odpowiedzi? I
jakie to doświadczenie – spędzić w więzieniu dziewięć lat?
Paul Jennings Hill:
Trudne, ale Pan Bóg jest łaskawy. Co dzień daje ci to, czego
potrzebujesz. Jest wiele dobrych stron bycia osadzonym. Masz to...
Dużo więcej czasu niż wcześniej spędzam z Bogiem – na
modlitwie, lekturze i medytacji. Pojawia się sposobność dzielenia
się dobrą nowiną, pisania. Dużo czasu przeznaczonego na pracę
spędzam pisząc książkę oraz inne teksty. Jestem wdzięczny za tę
możliwość. To jest dla mnie dobre, uświęcające doświadczenie.
Jest ono trudne i nie będę nikogo okłamywał mówiąc, że
więzienie to bułka z masłem – przebywanie w celi śmierci,
rozłąka z rodziną – jest wiele negatywnych stron; jednak bez
wątpienia Bóg wykorzystuje trudne doświadczenia, aby człowieka
uświęcić; i jestem za nie wdzięczny.
Na początku, zaraz po
uwięzieniu, pozwolili mi co dzień korzystać z telefonu. A gdy
przeniesiono mnie tutaj, do stanowego więzienia na Florydzie, i
osadzili w celi śmierci, zostałem niemal całkowicie pozbawiony
możliwości kontaktów telefonicznych. Gdy tylko dowiedziała się o
tym moja żona, powiedziała, że trudniej jej przyjąć to, iż nie
może już ze mną rozmawiać przez telefon, niż to, czego
doświadczyła, gdy dowiedziała się, że zastrzeliłem abortercę.
W takiej specyficznej sytuacji człowiek czuje się bardzo
odosobniony; ludzie przybywający, aby cię odwiedzić dołożyły
wielkich starań, przebyły długą drogę, aby się z tobą
zobaczyć... A jesteś w małej celi...
[2 września 2003]
Tłum. Łukasz Makowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz