Małżeństwo
mieszane (łac.
Matrimonia mixta)
Z
technicznego punktu widzenia małżeństwa mieszane to te zawierane
między katolikami i niekatolikami ochrzczonymi w jakiejś
chrześcijańskiej sekcie. Terminu tego używa się też często na
określenie związków między katolikami a poganami. Od samego
początku swojego istnienia Kościół Chrystusowy sprzeciwiał się
takim związkom. Ponieważ Chrystus podniósł małżeństwo do
godności sakramentu, na związki między katolikami a niekatolikami
słusznie patrzono jako na poniżające święty charakter małżeństwa
– oznaczały bowiem komunię w rzeczach świętych z osobami spoza
Chrystusowej owczarni. Apostoł Paweł mocno podkreśla, że
chrześcijańskie małżeństwo to symbol związku między Chrystusem
i Jego Kościołem – a zatem jest święte. Zażyłość, jaką
związek siłą rzeczy ustanawia między łączącymi się węzłem
małżeńskim, wymaga zgodności przede wszystkim w kwestii
zapatrywań religijnych. Zupełnie naturalną i logiczną
konsekwencją tego nauczania było, że Kościół robił wszystko,
co w jego mocy, aby powstrzymywać swoje dzieci przed wchodzeniem w
związki małżeńskie z osobami, które znajdują się poza nim i
nie uznają sakramentalnego charakteru związku, w który wstępują*.
Stąd pochodzą przeszkody małżeńskie dotyczące związku z
heretykiem (mixta
religio)
lub poganinem (disparitas
cultus).
Jeśli chodzi o małżeństwo z poganinem, Kościół pierwszych
wieków nie uznawał tych związków za nieważne, szczególnie jeśli
po wstąpieniu w takie małżeństwo ktoś nawrócił się na wiarę
katolicką. Żywiono nadzieję, iż nawróceni żona lub mąż mogą
pośredniczyć w prowadzeniu drugiej strony do poznania prawdziwej
wiary lub przynajmniej zagwarantować katolickie wychowanie dzieci z
tego związku. Dotyczyło to nawet żydów, choć Kościół, co
naturalne, bardziej sprzeciwiał się małżeństwom między nimi a
chrześcijanami – nawet bardziej niż między poganami a
chrześcijanami, a to ze względu na zaciekłą nienawiść żydów
do świętego imienia Chrystusa. Jednak sprzeciw wobec małżeństwa
między katolikiem a poganinem stopniowo rósł – w miarę jak
potrzeba zawierania takich związków malała, a więc z upływem
czasu – bardziej pod wpływem zwyczaju niż regulacji prawnej;
przeszkoda disparitas
cultus
czyniąca takie małżeństwa nieważnymi zaczęła nabierać mocy.
Gdy w dwunastym wieku ogłoszony został Dekret
Gracjana,
uznano, że przeszkoda ta czyni małżeństwo nieważnym; Dekret
stał
się on częścią prawa kanonicznego Kościoła. (Decretum
Gratiani, c.
28, q. 1).
Odtąd wszystkie małżeństwa zawarte między katolikami a poganami
uznawano za nieważne, chyba że władze kościelne udzieliły
dyspensy na wstąpienie w taki związek. Wszelako małżeństw między
katolikami a heretykami ta przeszkoda nie dotyczyła. Uznawano je za
ważne, choć niegodziwie zawarte – jeśli nie uzyskano dyspensy od
różnicy wyznań (mixtæ
religionis).
Aliści Kościół sprzeciwia się takim związkom z dawien dawna, a
pierwsze sobory wydawały prawa wymierzone w tego rodzaju małżeństwa.
Takie postanowienia znajdujemy w uchwałach soborów z IV wieku – w
Elwirze (kan. 16) oraz Laodycei (kan. 10, 31). Powszechny sobór
chalcedoński (kan. 14) zabrania zawierania takich związków, w
szczególności między członkami duchowieństwa niższych stopni i
heretyczkami. Kościół zachodni zakazywał wprawdzie
małżeństw
mieszanych, nie ogłaszał ich nieważnymi. W Kościele wschodnim z
kolei zwołany w VII wieku synod in
Trullo
ogłosił, że małżeństwa między katolikami a heretykami są
nieważne (kan. 72), i postanowienie to utrzymuje się do dziś w
mocy w greckim Kościele schizmatyckim. Wyraża on również sprzeciw
wobec małżeństw między członkami Kościoła prawosławnego a
katolikami, w Rosji zaś ustanowiono rozmaite przepisy zakazujące
zawierania takich związków, chyba że zrodzone zeń dzieci miano by
wychowywać jako schizmatyków.
Narodziny
protestantyzmu w szesnastym wieku przyniosły nową odsłonę
problemu małżeństw mieszanych, i to ze spotęgowaną mocą.
Grożące stronie katolickiej oraz dzieciom niebezpieczeństwo utraty
wiary oraz niemal pewna nieszczęśliwość czekająca wchodzących w
takie związki** skłoniły Kościół do ustanowienia surowszych
praw. Problem nabrzmiał też wskutek wprowadzenia przez Sobór
Trydencki w życie zakazu zawierania tajnych małżeństw. Mówimy:
„wprowadzenia w życie”, ponieważ od dwunastego wieku Kościół
uznawał ważność potajemnie zawieranych związków. Nie tak jednak
wyglądała najdawniejsza dyscyplina kościelna, ponieważ od
starożytności uznawano za właściwe dla chrześcijan zawieranie
małżeństw in
facie Ecclesiae
(Tertulian, O
skromności,
4). Małżeństwa zawarte w inny sposób uznawano za nieważne na
podstawie rozmaitych dekretów cesarzy bizantyńskich oraz zbiorów
francuskich królów; to samo wynika w oczywisty sposób z Dekretałów
Pseudo-Izydora.
Zatem Sobór Trydencki, uznając wszystkie związki małżeńskie
między katolikami a niekatolikami za nieważne, chyba że zawarte
przed władzą kościelną, raczej zapoczątkował powrót do
dyscypliny stosowanej do jedenastego wieku niż tworzył całkowicie
nowe prawo. Dekret Soboru wymaga – pod rygorem nieważności
związku małżeńskiego – by wstępowano weń przed proboszczem
parafii lub innym, delegowanym przez niego, kapłanem oraz w
obecności dwóch lub trzech świadków. Małżeństwa zawarte w inny
sposób nazywa się tajnymi. Kościół nie uznał jednak za możliwe,
by wymagać rygorystycznego stosowania tego prawa we wszystkich
krajach, a to ze względu na silny sprzeciw protestantów. W
rzeczywistości w wielu krajach nie uznano za wskazane promulgowania
dekretów Soboru Trydenckiego i przeszkoda tajności nie
obowiązywała. Nawet w krajach, w których dekret Tametsi
[o nieważności tajnych małżeństw] ogłoszono, pojawiły się
poważne trudności. Skutkiem tego papież Benedykt XIV, wybierając
mniejsze z dwóch zeł***, wydał (4 listopada 1741 r.) deklarację
dotyczącą małżeństw w Holandii i Belgii, w której uznał
związki mieszane za ważne, pod warunkiem, że zostały zawarte
zgodnie z przepisami prawa cywilnego – nawet jeśli z naruszeniem
nakazów koncylium trydenckiego. Podobną deklarację ogłosił w
sprawie małżeństw mieszanych w Irlandii papież Pius VI w roku
1785, a „dyspensa benedyktyńska” stopniowo obejmowała swoim
zasięgiem kolejne obszary****. Celem wydania przez Sobór Trydencki
dekretu Tametsi
było po części możliwie skuteczne zniechęcenie katolików do
zawierania małżeństw mieszanych, a po części powstrzymanie ich
od jakiejkolwiek wspólnoty w rzeczach świętych z heretykami.
Jednak papieże stopniowo czuli się zmuszeni***** czynić pewne
ustępstwa na rzecz małżeństw mieszanych, choć zawsze troszczyli
się, by chronić podstawowe zasady, dla których Kościół miał
wobec takich związków zastrzeżenia. Tedy Pius VI zezwolił, aby
małżeństwa mieszane w Austrii zawierano w obecności kapłana –
pod warunkiem, że nie ma miejsca żadna uroczystość religijna i z
pominięciem zapowiedzi przedślubnych na znak niechęci Kościoła
do uznawania takich związków******. Podobne ustępstwa uczyniono
potem na rzecz różnych państw
niemieckich,
a następnie innych.
Kościół
stanął w obliczu innej poważnej trudności tam, gdzie prawo
cywilne nakazywało, by w małżeństwach mieszanych urodzonych ze
związku chłopców wychowywano w wierze ojca, dziewczynki zaś – w
wierze matki. Papieże w żadnym wypadku nie mogli zgodzić się na
takie prawo – oznaczałoby to bowiem zdradę depozytu wiary –
lecz w celu uniknięcia większego zła zezwolili na to, by w
niektórych krajach niemieckich proboszczowie asystowali biernie
podczas zawierania związków na takich zasadach*******. 17 lutego
1864 r. papież Pius IX wydał instrukcję dotyczącą małżeństwa
mieszanego zawieranego w obecności duchownego niekatolickiego.
Ogłosił, że w miejscach, gdzie heretycki kaznodzieja sprawuje
urząd sędziego cywilnego, a prawa danego państwa wymagają
zawierania małżeństwa w jego obecności – aby związek pociągał
za sobą określone skutki prawne – stronie katolickiej zezwala się
udać do niego albo przed zawarciem małżeństwa albo po jego
zawarciu w obecności proboszcza. Jeśli jednak uznaje się, że
heretycki duchowny, będąc świadkiem małżeństwa, wykonuje
czynność religijną, katolikowi nie wolno odnawiać przed nim
formuły zawarcia małżeństwa, jako że stanowiłoby to wspólnotę
w rzeczach świętych i dorozumiane ustępowanie wobec
herezji. Księżom
parafialnym przypomina się również o ciążącym na nich obowiązku
informowania pytających o to katolików, że pojawienie się przed
heretyckim duchownym jest zabronione i że udając się doń,
zaciągają karę kościelną. W sytuacjach jednak, gdy kapłan nie
jest pytany, a ma powód przypuszczać, że jego napomnienia na nic
się nie zdadzą, wolno mu zachować zachować się biernie, pod
warunkiem, że wszystkie inne wymagane przez Kościół warunki
zostają spełnione. Jeżeli strona katolicka pojawiła się przed
heretyckim duchownym przed udaniem się do proboszcza, nie może on
być obecny podczas zawierania małżeństwa do momentu, gdy sytuacja
zostanie całkowicie naprawiona. Do uzyskania dyspensy zezwalającej
na małżeństwo mieszane Kościół wymaga trzech warunków: (1)
stronie katolickiej zostaje zagwarantowana swoboda praktykowania
własnej
religii; (2) całe potomstwo będzie wychowywane w wierze
katolickiej; oraz (3) strona katolicka przyrzeka, iż zrobi wszystko,
co w jej mocy, by niekatolika nawrócić. Nie należy jednak
przypuszczać, że nawet zapewnienie tych środków ostrożności
wystarcza w zupełności do otrzymania dyspensy. W instrukcji
skierowanej 25 marca 1869 r. do biskupów Anglii Kongregacja
Rozkrzewiania Wiary ogłosiła, że wspomniane wyżej warunki są
wymagane na mocy prawa naturalnego i Bożego, aby usunąć
niebezpieczeństwa nieodłącznie związane z małżeństwami
mieszanymi, ale że ponadto musi zaistnieć doniosłej wagi potrzeba,
nie dająca się w inny sposób zaspokoić, która uzasadniałaby
zezwolenie wiernym na narażanie się na poważne niebezpieczeństwa
wpisane w naturę tych związków, nawet jeśli przepisane
warunki zostały
spełnione. Biskupi mają zatem ostrzegać katolików przed takimi
małżeństwami i nie udzielać im dyspens bez przyczyn wielkiej
wagi; nie jest wystarczającym powodem sama wola osoby występującej
o dyspensę. Najnowsze postanowienia dotyczące małżeństw
mieszanych znajdują się w dekrecie Ne
temere, który
wszedł w życie 18 kwietnia 1908 r. Zgodnie z nim wszystkie
małżeństwa w Kościele łacińskim zawierane w jakimkolwiek
miejscu przez katolików i niekatolików są nieważne, chyba że
zawiera się je w obecności posiadającego stosowne pełnomocnictwa
kapłana oraz dwóch świadków; to rozporządzenie dotyczy nawet
krajów, w których nie obowiązywało prawo ustanowione w Trydencie.
Późniejszym dekretem pt. Provida
Stolica Apostolska wyłączyła Niemcy z obszaru obowiązywania
nowego prawa.
Dodatek:
późniejsze decyzje Świętego Oficjum
Od
chwili napisania niniejszego artykułu Kongregacja Świętego Oficjum
wydała 21 czerwca 1913 r. następujące decyzje: Dyspensy od
przeszkody różnej wiary nie należy udzielać nigdy, za wyjątkiem
sytuacji, gdy uzyskano wszystkie wymagane,
jasno określone gwarancje i poręczenia. Jeśli dyspensa zostanie
[mimo niespełnienia wszystkich wymaganych warunków
– przyp. WiWo] udzielona, nie ma ona mocy obowiązującej i
ordynariusz może w takich przypadkach ogłosić nieważność
związku bez odwoływania się do Stolicy Świętej po ostateczny
wyrok. Nie stosuje się odtąd zawartego w dekrecie Ne
temere i wymaganego
dla ważności związku nakazu pytania o wolę wstąpienia w
małżeństwo mieszane i przyjęcia deklaracji narzeczonych przez
kapłana parafialnego w sytuacjach, w których uporczywie odmawiają
oni złożenia stosownych poręczeń; należy za to postępować
ściśle w oparciu o wcześniejsze zezwolenia oraz instrukcje Stolicy
Apostolskiej w tej kwestii, szczególnie wydane przez papieża
Grzegorza XVI 30 kwietnia 1841 r. w liście apostolskim do biskupów
Węgier.
_____
UWAGI
ODREDAKCYJNE:
*
Małżeństwo
półsakramentalne?
Jak
naucza Kościół, dla osoby ochrzczonej małżeństwo jest zawsze
sakramentem. A sakramentu udziela druga osoba związku. Stąd
logiczny wniosek, że przy zawieraniu małżeństwa mieszanego
niekatolik udziela
katolikowi sakramentu małżeństwa. O,
paradoksie!
Czy
do ważności małżeństwa potrzeba, aby niekatolik zdawał sobie
sprawę z tej rzeczywistości? Żeby ją akceptował? Czy do ważności
małżeństwa wystarczy tylko „intencja ogólna” wstąpienia w
związek, bez świadomości udzielania drugiej osobie sakramentu?
**
Okolicznościowy cytat: „Nie może być udane małżeństwo, w
którym obie strony wyznają inną wiarę – przy założeniu, że
każda z nich traktuje swoje wyznanie poważnie”.
***
Sic!
****
To się nazywa otwieraniem
furtek. Odejście od koncepcji konkurencyjnych systemów prawnych:
prawo cywilne/państwowe vs. Prawo kościelne. Dlaczego tak? Z obawy
przed wynikami „starcia”? W imię dążenia do tego, „aby tylko
byli małżeństwem/uchodzili za małżeństwo”? Skutki
wieloletniego rozluźniania dyscypliny w zakresie małżeństw
mieszanych widzimy jaskrawo dziś: dziś, gdy często nie wiemy, jaka
jest prawda – czy dana para faktycznie jest małżeństwem, czy
nie? Wprawdzie favor
matrimonii oraz in dubio pro reo,
ale tych dubiów jest nieraz wiele i wielkiej wagi...
*****
Sic!
******
Czyli: „Ukłoniłem mu się, udając, że go nie widzę”.
*******
„Nie mogli się zgodzić” – ale się zgodzili! Czy nie jest to
już zgorszenie publiczne? Czy należy tolerować tolerowanie
(a nawet
nieledwie akceptowanie)
mniejszego zła
w imię „uniknięcia większego zła”?
Świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń