Paul Jennings Hill „Zrobiłem to, co konieczne, by bronić niewinnych ludzi” – Wywiad w celi śmierci (CZĘŚĆ 1)


Jeżeli uważacie, że aborcja oznacza stosowanie morderczej przemocy, winniście się jej sprzeciwić i zrobić to, czego potrzeba, aby jej zapobiec. Niech Bóg pomaga wam chronić nienarodzonych w taki sposób, w jaki sami chcielibyście być chronieni.”
~ ostatnie słowa Paula Hilla

Mark Crutcher: Dzień dobry! Nazywam się Mark Crutcher. Witam Państwa w specjalnym godzinnym wydaniu LifeTalk. Na dzień przed egzekucją Paulowi Hillowi pozwolono wziąć udział w krótkiej konferencji prasowej, a następnie udzielić wywiadu, który przeprowadzić miał przedstawiciel wybranej przezeń organizacji. Paul wybrał Life Dynamics i dziś zobaczycie Państwo tę rozmowę po raz pierwszy – tutaj, w LifeTalk. Ale najpierw chciałbym przywitać Eda Zielińskiego, głównego doradcę prawnego Life Dynamics. Witaj, Ed.

Ed Zielinski: Witaj, Mark.

Mark Crutcher: Ed, należałeś do pięcioosobowego zespołu, który wysłaliśmy na Florydę, aby dostarczać nam informacje o rozgrywających się tam wydarzeniach, przeprowadzić wywiad i tak dalej. Chciałbym, abyś opowiedział nam o wrażeniu, jakie odniosłeś, będąc tam na miejscu. Jedną ze spraw, o których wspominaliście wróciwszy z Florydy, było to, z jaką kulturą odnosili się do Paula inni osadzeni oraz personel zakładu karnego – w porównaniu z tym, jak traktują innych więźniów.

Ed Zielinski: Mark, cała atmosfera, z jaką mieliśmy tam do czynienia, była dalece różna od tego, czego się spodziewałem. Odwiedzałem więzienia już wcześniej. Byłem w wielu zakładach karnych. Miałem do czynienia z wieloma więźniami i funkcjonariuszami tych zakładów. I dostrzegłem, że traktowali Paula Hilla zupełnie inaczej niż innych więźniów. Na przykład – mówili mu po imieniu: „Paul, stań tutaj; pozwól, że cię do tego podłączymy”...

Mark Crutcher: Zamiast: „Hej, ty!”.

Ed Zielinski: To nie były rozkazy. Traktowali go bardzo po ludzku. Nas z kolei potraktowali z wielką zawodową uprzejmością, pozwalając wykonywać naszą pracę. Nie wiem, jaka była ich motywacja, nie siedzę im w głowie, ale wydaje mi się, że bardzo troszczyli się o to, aby Paul miał szansę wypowiedzieć się w ramach wywiadu. Stworzyli nam bardzo dogodne warunki – to właściwe określenie – by go przeprowadzić – bez nadmiernych trudności. Bez wątpienia zarządzali więzieniem i troszczyli się o bezpieczeństwo w profesjonalny sposób, ale mieli na względzie człowieczeństwo Paula Hilla. To nietypowe. Jest jeszcze jedno...

Mark Crutcher: Odniosłem dokładnie takie samo wrażenie, gdy wykonywałem moją pracę tu na miejscu – umawiałem się w sprawie całego przedsięwzięcia, ustalałem warunki przeprowadzenia wywiadu etc. Wyglądało na to, że dokładają wszelkich, ale to wszelkich starań, aby nam pomóc.

Ed Zielinski: Wiesz, nigdy nie uczestniczyłem w wywiadzie w celi śmierci, więc nie mam z czym tego porównać, ale dostrzegłem naprawdę wielką uprzejmość i profesjonalizm w dążeniu do tego, co chcieli osiągnąć: umożliwić Paulowi udzielenie tego wywiadu. Inna bardzo ciekawa sprawa dotyczy zachowania zaangażowanych w sprawę osób podczas opisywanych przez nas wydarzeń. To nie było tak, że – wiesz, rozmawialiśmy z różnymi strażnikami i innymi funkcjonariuszami – to nie było tak, że mówili coś w stylu: „No, przybij piątkę, złapaliśmy bandziora”. Zachowywali się, że tak powiem, bardzo powściągliwie – podobnie w czasie egzekucji. Sądzę więc, że ogólnie rzecz biorąc służba więzienna nie traktowała Paula Hilla jak zwykłego więźnia. Nie przypominał on ludzi, którzy zwykle trafiają za kraty.

Mark Crutcher: Przejdźmy teraz do samego wywiadu. Byłeś w pomieszczeniu razem z przeprowadzającą wywiad – nie jako prawnik, ale jako członek ekipy produkcyjnej i asystent pomagający rozwiązywać ewentualne problemy. Ale w samym dniu egzekucji, która miała miejsce dzień po nagraniu wywiadu, działy się rzeczy doprawdy zdumiewające. Wszyscy – cała ekipa – wróciliście z Florydy mocno poruszeni – ty, Patti – którą wysłaliśmy, by przeprowadziła wywiad...

Ed Zielinski: Miało miejsce wiele zjawisk, które doprawdy trudno wytłumaczyć. Gdy zbliżała się godzina egzekucji, wszyscy się przygotowywali, przyjechały wozy satelitarne i tak dalej – wszystko rozgrywało się jak zwykle – mniej więcej aż do czwartej-czwartej trzydzieści [po południu]. O czwartej trzydzieści Michael Hirsch [adwokat Paula Hilla] dowiedział się, że Sąd Najwyższy odrzucił apelację od wyroku. Od tego momentu wydarzenia potoczyły się jak w jakimś filmie poświęconym czasom starotestamentalnym. Niebo pociemniało, nad budynkiem więzienia zaczęło latać mnóstwo sępów – coś doprawdy dziwacznego. W miarę jak robiło się coraz ciemniej, a wiatr stawał się coraz porywistszy...

Mark Crutcher: Był też helikopter...

Ed Zielinski: Strażnicy i ochrona zajmujący się zgromadzonymi przed budynkiem więzienia uczestnikami pikiet [pochwalającymi czyn Paula Hilla i sprzeciwiającymi się jego egzekucji, potępiającymi czyn Paula Hilla i sprzeciwiającymi się jego egzekucji oraz potępiającymi czyn Paula Hilla i pochwalającymi jego egzekucję] dysponowali helikopterem ze snajperem na pokładzie; latali nad nami pilnując porządku. W miarę upływu czasu robiło się coraz ciemniej, zaczęły walić pioruny; nad więzieniem pojawia się tęcza, potem znika; pioruny walą coraz bliżej – jeden uderzył 50 metrów od miejsca, gdzie stałem; widziałem jak wyrzucił w górę tuman ziemi. A uderzył tuż obok wozów satelitarnych. Cała obsługa tych wozów wychodzi na zewnątrz, chwyta w ręce telefony – ich sprzęt odmawia posłuszeństwa!

Mark Crutcher: Kontaktują się z Nowym Jorkiem, z Los Angeles i mówią: „Nie możemy wejść na antenę!”.

Ed Zielinski: Tak, mają problem z nadawaniem na żywo, a właśnie chcieli zacząć transmisję. Chcieli relacjonować wydarzenia w chwili egzekucji na żywo. No więc to wszystko się dzieje, a równo o szóstej piorun uderza zaraz obok pawilonu egzekucyjnego, w którym ma zostać wykonany wyrok. Nawet nasza reporterka, Patti, nie wiedziała, jak zareagować w obliczu tego, co działo się na niebie. Wszyscy obecni na miejscu reporterzy byli wyraźnie wstrząśnięci – niezależnie od światopoglądu i wiary lub niewiary w Boga. Bardzo ciekawie było posłuchać ich komentarzy, ponieważ wielu z nich... na przykład stojący zaraz obok mnie starszy reporter powiedział po uderzeniu pioruna: „Cóż, to jest ostrzeżenie!”. I wszyscy zaczęli podzielać pogląd, że dzieje się coś niezwyczajnego – nie można mówić o rutynie. Reporterzy usiłowali zachować profesjonalny wygląd, przygotować się na swoje wystąpienia, lecz panowała naprawdę szczególna atmosfera.

Mark Crutcher: Cóż, wszyscy, cała nasza ekipa, wróciliście z Florydy poruszeni. Z wielką powagą podeszliście do wydarzeń, które się rozegrały. Pamiętam, ze Danny powiedział: „To coś jakby ze Starego Testamentu”; „Najgłębsze przeżycie jakiego doświadczyłem”. Patti też była tym wszystkim bardzo poruszona. Cały rozkład wydarzeń w czasie – jak to wszyscy opisaliście... Kiedy zacząłem oglądać nakręcony przez was materiał, wydało mi się to niesamowite – niebo było bowiem zasnute chmurami, ale nie ciemne – był zwykły dzień...

Ed Zielinski: Nie, to...

Mark Crutcher: A potem właściwie na minuty przed egzekucją Paula robi się naprawdę ciemno...

Ed Zielinski: Tak...

Mark Crutcher: A parę minut po egzekucji znowu się przejaśnia.

Ed Zielinski: Zrobiło się bardzo, bardzo ciemno, zaczynają walić pioruny, punkt o szóstej uderza ten najmocniejszy, niebo daje z siebie wszystko, na jakieś dziesięć-piętnaście minut rozpętują się żywioły, a potem wszystko to przechodzi w łagodny deszcz, a z więzienia wyjeżdża karawan z ciałem Hilla. Czuło się, jakby to było dosadne podsumowanie wszystkiego, co się wydarzyło.

Mark Crutcher: Tak, to doprawdy – jak mówiłem – sądzę, że tym, co było tak zaskakujące, jest fakt, że wy wszyscy – każdy z osobna – dokładnie w taki sam sposób odebraliście to, co się wydarzyło, i opowiadaliście mi o tym w tych samych słowach.

Ed Zielinski: Wiesz, Mark, takie tylko spostrzeżenie: obecnych było wielu strażników, funkcjonariuszy policji... W chwili wykonywania wyroku nie okazywali zadowolenia: „OK, spełniliśmy nasze zadanie”. Spuścili głowy, wyglądali na głęboko zamyślonych, nie mieli poczucia żadnego sukcesu. To było bardzo traumatyczne doświadczenie – sądzę, że dla wszystkich obecnych na miejscu osób.

Mark Crutcher: Emocjonalne reakcje, których byłeś świadkiem – pokażemy je naszym widzom po wywiadzie – wiele osób płakało, wiele śpiewało pieśni, modliło się... Była tam pewna dziewczynka – chyba kaleka – siedziała w małym wózku i nieustannie się modliła, a kiedy zaczęła, poprowadziła w tej modlitwie tłum.

Ed Zielinski: Recytowano różaniec... W trakcie tej modlitwy byłem w namiocie, gdzie zgromadzili się wszyscy reporterzy – słyszało się rozmowy, które usiłowały zachować charakter całkowicie świecki – ale mówiono o zaobserwowanych zjawiskach nadprzyrodzonych. Rozmowy reporterów toczone poza anteną były bardzo wymowne – w porównaniu z tym, co słyszało się na antenie. Mówili, że nigdy wcześniej w czymś takim nie uczestniczyli, czegoś podobnego nie widzieli. Reporterzy będący bezpośrednimi świadkami wykonania wyroku opowiadali o tym, jak wyglądała sala egzekucyjna i jak reagowały inne obecne tam osoby. Wyglądali na takich, którzy nie chcą nikogo informować o wielu rzeczach, które tam widzieli – o których po prostu nie powiedzą. Myślę zatem, że wszyscy uczestnicy wydarzeń – niezależnie od wyznawanej wiary – byli niesłychanie przejęci tym, co się stało.

Mark Crutcher: Na to wygląda, z tego co mi powiedzieliście – właśnie tak to wygląda.

[2 września 2003]

Tłum. Łukasz Makowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz