W imię Ojca, i Syna, i Ducha
Świętego.l Amen. Oprócz tego, że dziś, drugiego maja, przypada
trzecia niedziela po Wielkanocy oraz niedziela w oktawie uroczystości
św. Józefa, obchodzimy też uroczystość świętego Atanazego. Jak
prawdopodobnie wiecie, Atanazy był wielkim patriarchą Aleksandrii w
czwartym wieku, który opierał się arianom. Ponieważ zaś żyjemy
w epoce bardzo podobnej do jego epoki, chciałbym powiedzieć dziś
na temat Atanazego oraz jego czasów. Koleje życia Atanazego były
nieskomplikowane i wspomnę o nich tylko pokrótce. Na soborze
nicejskim był diakonem – przybył tam razem ze swoim biskupem,
ówczesnym patriarchą Aleksandrii. W Kościele pierwszych wieków
diakoni byli „asystentami” biskupów; biskupi mieli zazwyczaj w
swoich kuriach po kilku diakonów. Tak więc w roku 325 Atanazy
towarzyszył patriarsze Aleksandrii na soborze w Nicei. Podczas tego
soboru potępiony został heretyk Ariusz; ogłoszono też wiarę w
boskość Jezusa Chrystusa; użyto terminu „współistotny”.
„Współistotny” – to znaczy, że Syn jest współistotny Ojcu;
sformułowanie to znajduje się w Credo
nicejskim, które odmawiamy podczas Mszy. Herezja Ariusza w żadnym
wypadku nie zamierała – dopiero zaczynała się rozprzestrzeniać,
ponieważ cesarz Konstantyn darzył ją przychylnością – podobnie
jak samych arian; co gorsza zaś następcy Konstantyna byli arianami
już jawnie. Ostatecznie doprowadzili do wygnania katolickich
biskupów z ich diecezji i zastąpili ich biskupami ariańskimi.
Wkrótce
po zakończeniu soboru nicejskiego Atanazego ustanowiono patriarchą
Aleksandrii, lecz niedługo potem został z niej na rozkaz cesarza
wygnany. Został wygnany, ponieważ odmówił przyjęcia ariańskiej
wiary i nie był gotów w najmniejszym stopniu sprzeniewierzyć się
nauce katolickiej – zmienić jej choćby o jotę. Podobnie w
czasach dzisiejszych obserwujemy ludzi, którzy – nie będąc
całkowicie modernistami – chcieliby z modernizmem pewnego
kompromisu; podobnie w czasach Atanazego istnieli ludzie – nie
wprost wyznawcy arianizmu – którzy chcieli z arianami pewnego
kompromisu. I zasugerowali pewną zmianę w nauce soboru nicejskiego,
dodając do niej jedną jedyną jotę – to jest literę „i” –
do greckiego słowa „współistotny”, co zmieniłoby jego
znaczenie w ten sposób, że Syn stałby się Ojcu „podobny”,
lecz nie tej samej co On istoty. Atanazy zaś odrzucił zmianę tej
jednej joty i stąd wzięło się wyrażenie: „nie zmieniać ani o
jotę” [por. Mt 5, 18]. Nie chciał zgodzić się na zmianę słowa,
które zostało jednoznacznie określone i ogłoszone z mocą
nieomylności na soborze w Nicei.
Tak więc Atanazy spędził
większość swojego życia na pustyni, wspólnie ze świętym
Antonim Wielkim. Większy okres swojego patriarchatu spędził na
wygnaniu. Po wielekroć usiłowano go zabić. Wielkrotnie musiał dla
ocalenia życia uciekać, a kiedykolwiek udawał się do miasta,
musiał to robić w przebraniu – tak go prześladowano. Słynna
historia mówi o tym, jak pewnego razu w pogoni za Atanazym
prześladowcy napotkali świętego i nie rozpoznawszy spytali: „Czy
widziałeś Atanazego?”. W odpowiedzi usłyszeli: „Nie sądzę,
aby znajdował się daleko stąd”. Prześladowcy ruszyli więc
dalej na poszukiwania. To jest właśnie ta znana i zabawna historia
dotycząca świętego.
W końcu zaś Atanazy powrócił
do swojej diecezji. Ostatecznie odniósł zwycięstwo. Zmarł jako
patriarcha Aleksandrii (w Egipcie) mając władzę nad swoją
diecezją. Tak więc po długim życiu pełnym prześladowań opierał
się herezji i został obdarowany zwycięstwem. Lecz musiało minąć
czterdzieści czy też pięćdziesiąt lat herezji ariańskiej.
Czterdzieści czy też pięćdziesiąt lat.
Otóż czasy Atanazego i nasze
charakteryzują wielkie podobieństwa; niemniej jednak różnią się
one też w bardzo istotny sposób. Chciałbym wskazać zarówno te podobieństwa, jak i różnice.
Podobieństwa są takie: w
czasach Atanazego pojawiła się herezja na skalę światową.
Arianizm był wszędzie. Święty Hieronim twierdził, że cały
świat stał się ariański. Istnieją świadectwa innych, bardziej
może kompetentych w ocenie stopnia, do jakiego herezja arianizmu się
rozprzestrzeniła; wiemy jednak i możemy zgodnie z prawdą
stwierdzić, że herezja była bardzo powszechna. We wschodniej
części Cesarstwa Rzymskiego, na obecnych terenach Turcji oraz
Egiptu, na Bliskim Wschodzie – który w tamtych czasach był
całkowicie katolicki – większość diecezji została skażona
ariańskimi biskupami; większość diecezji miała ariańskich
biskupów. Na zachodzie zjawisko to zaszło w mniejszym stopniu. Lecz
herezja była powszechna, rozlała się na cały świat; a była to
herezja straszliwa: głosząca mianowicie, że Chrystus nie jest
Bogiem.
Podobieństwo z czasami
obecnymi polega na tym, że w czasach Atanazego urzędy biskupie
znajdowały się w rękach osób wyznających herezję. W naszych
czasach zaś biskupstwa zajmują ludzie wyznający herezję drugiego
soboru watykańskiego oraz tego wszystkiego, co zeń wypłynęło.
Podobieństwo polega też na tym, że prawdziwa wiara jest
prześladowana: w czasach Atanazego ci, którzy trzymali się
przekazanej im prawdziwej wiary, w najlepszym wypadku narażali się
na kpiny – w gorszym zaś na bezpośrednie i niekiedy krwawe
prześladowania: co najmniej wygnanie, a w niektórych przypadkach –
śmierć. Kolejne podobieństwo polega na tym, że fałszywa religia
cieszyła się społecznym uznaniem. Arianizm był religią
akceptowaną społecznie. Wiarą katolicką zaś pogardzano. Inne
podobieństwo objawia się w całkowicie bezkompromisowej postawie
katolików wobec herezji. Zwycięzcami w czasach Atanazego okazali
się ci, którzy zachowywali wobec herezji postawę całkowicie
bezkompromisową. Nie – kompromisiarze, nie – zwolennicy
„miękkiego kursu” – o nich wszystkich historia zapomniała.
Uważa się, że wszyscy oni zbłądzili. Tak uważa historia –
historia Kościoła. Zwycięzcami okazali się ci, którzy nie poszli
na kompromis – nawet o jotę; nie przystali na żadną zmianę
prawdziwej wiary. Święty Atanazy powiedział: „Gdyby cały świat
miał stać się ariański, wtedy Atanazy stanie przeciw światu”.
Takie uroczyste postanowienie podjął. Bo prawdziwa wiara jest
prawdziwą wiarą i pozostaje niezmienna; i nawet gdyby wszyscy mieli
wiarę utracić, Atanazy jej nie utraci. Tacy są święci! Tacy są
zwycięzcy!
Powiedzieliśmy o
podobieństwach. Różnice między czasami Atanazego a naszymi są
również wielkie, a zasadnicza, olbrzymia różnica między nimi
polega na tym, że w czasach Atanazego herezja nie dotknęła
papieża. Zdecydowana większość papieży owych czasów opierała
się arianizmowi w bardzo zdecydowany sposób i potępiała go. W
naszych zaś czasach promotorami herezji są właśnie ci, którzy
zamieszkują Watykan i zdają się być papieżami. Rolę, którą w
czasach Atanazego odgrywał cesarz – rolę szerzyciela herezji –
w naszych czasach odgrywają Paweł VI oraz Jan Paweł II. Tak jak w
czasach Atanazego na stolicach biskupich arian umieszczał cesarz –
tak w naszych czasach biskupów-heretyków dają nam Paweł VI i Jan
Paweł II. Na tym polega zasadnicza różnica.
W czasach świętego Atanazego
jednym z papieży był Liberiusz, którego postępowanie było z
punktu widzenia historii Kościoła wątpliwe. Nigdy jednak nie
nauczał herezji oficjalnie. Podpisał formułę, która była wysoce
wątpliwa – historycy uważają tę formułę za semiariańską;
uczynił to jednak pod naciskiem, znajdując się na wygnaniu. Cesarz
Konstancjusz wygnał Liberiusza z Rzymu; papież, aby powrócić z
wygnania, podpisał formułę semiariańską. Ale nie było to
nauczanie herezji czy błędu; w najgorszym wypadku należałoby
traktować to jako osobisty upadek Liberiusza. [W książce Michael Davies: An Evaluation John S. Daly przekonująco argumentuje, że Liberiusz pozostał nieodmiennie ortodoksyjny, zaś oczernili go protestanci usiłujący obalić dogmat o papieskiej nieomylności – przyp. WiWoPoWiWo]. Ale w naszych czasach
mamy do czynienia z oficjalnym nauczaniem herezji w imieniu Kościoła:
twierdzi się, że wiara katolicka to nie Kościół katolicki, ale
że Kościół Chrystusowy składa się z wszystkich tych, którzy z
wiarą spoglądają na Chrystusa – jak mówi drugi sobór
watykański. [Por. Lumen gentium,
r. II, kk. 10]; że inne niż katolicka religie stanowią środki
zbawienia; tego jednoznacznie naucza mocą swoich „władzy i
autorytetu” Jan Paweł II w dokumencie Catechesi
tradendae, który dotyczy
katechizacji; został on ogłoszony około dziesięć lat temu. Jan
Paweł II nalega, by dzieci nauczano, że inne niż katolicka religie
stanowią środki zbawienia; mówi to we wspomianym dokumencie
wyraźnie [por. Catechesi tradendae,
p. 32]. I jest to jawna herezja, ponieważ Kościół naucza, że
poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia; że Kościół
katolicki jest jedynym źródłem zbawienia. Jest to dogmat wiary
katolickiej. Zatem Jan Paweł II mocą swoich „władzy i
autorytetu” naucza wprost herezji, która jest dla wiary
katolickiej niszcząca.
Otóż
papież jest zasadą jedności Kościoła katolickiego; tak jak
zasadą jedności jest Chrystus. Kościół katolicki to Kościół
Chrystusa. Aby należeć do Kościoła, musisz należeć do
Chrystusa. A jeśli należysz do Chrystusa, należysz do Kościoła.
Tak jak ojciec rodziny jest w niej zasadą jedności – to jest jego
rodzina; a stąd wynika, że jest zasadą tożsamości. Kościół
katolicki zaś identyfikujemy na podstawie jedności jego członków
z papieżem. Nie da się oddzielić Kościoła katolickiego od
papieża. Wiemy o tym, kto jest katolikiem, na podstawie tego, kto
pozostaje w jedności z papieżem. Stąd: mamy do czynienia z
zasadniczą różnicą. I podczas gdy Atanazy musiał opierać się
arianizmowi i wyznającym go heretykom, w naszych czasach musimy
opierać się herezji panującej w samym sercu Watykanu. Watykan
znajduje się bowiem w rękach heretyka. I to właśnie on, Jan Paweł
II, jest źródłem herezji – razem z drugim soborem watykańskim.
Na tym polega zasadnicza różnica. Więc, aby być współczesnym
Atanazym, musisz opierać się herezji, która płynie z Watykanu i
jest według wszelkich pozorów głoszona w imieniu Kościoła.
Musisz też opierać się heretykom, którzy usiłują skalać i
zatruć Kościół swoimi głoszonymi w imieniu Kościoła herezjami.
Zatem, by być współczesnym Atanazym, trzeba powiedzieć, że
organizacja, która naucza nas wspomnianych herezji, nie jest
Kościołem katolickim. Chrystus bowiem nie naucza nas herezji; nie
naucza nas błędu; daje nam nadprzyrodzoną i niezmienną prawdę.
Kościół cieszy się jego asystencją. Asystuje On Kościołowi
mocą Ducha Świętego. „A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż
do skończenia świata” [Mt 18, 20].
Inna
zaś istotna różnica polega na tym, że choć w czasach świętego
Atanazego herezja arianizmu bardzo się rozprzestrzeniła, nie była
wszechobecna. Wielu biskupów trwało na straży prawdziwej wiary. Na
zachodzie na przykład święty Hilary – i wielu innych biskupów.
W naszych zaś czasach – choć to doprawdy straszliwe – nie
widzimy ani jednego biskupa diecezjalnego – jednego jedynego
biskupa diecezjalnego – który stałby na straży wiary – takiej,
jaką wyznawano przed drugim soborem watykańskim. Ani jednego. Nie
potrafimy takiego wskazać. I to jest sytuacja bez precedensu. Święty
Atanazy powiedział na temat swoich czasów: „Nawet gdyby Kościół
Chrystusowy miał skurczyć się do garstki wiernych, to właśnie
oni będą stanowić Kościół Chrystusowy”. I choć w jego
czasach do tego nie doszło, w naszych – tak: Kościół
Chrystusowy skurczył się do garstki wiernych. I to oni stanowią
Kościół Chrystusowy. Nie możemy bowiem utożsamiać Kościoła
Chrystusowego z herezją. Chrystus nie jest heretykiem. Jest – jak
powiedział – Prawdą: „Jam jest droga i prawda i żywot” [J
14, 6]. Nie możemy utożsamiać Jego Kościoła z organizacją
heretycką. Nawet jeśli ta według wszelkich pozorów wydaje się
Kościołem; nawet jeśli ma pewną łączność z Kościołem takim,
jakim był on w przeszłości. Gdy biskupi albo ktokolwiek inny –
ktokolwiek miałby to być – papież czy dowolna inna osoba –
odstępuje od wiary, traci łączność z Chrystusem i z Kościołem
katolickim. Tak jak biskupi anglikańscy: pozostali oni w swoich
diecezjach, pozostali w swoich katedrach, lecz zerwali z Kościołem
Chrystusowym, ponieważ przyjęli herezję. Nie możemy utożsamiać
Kościoła Chrystusowego z herezją. Jeśli mamy być prawdziwymi
naśladowcami świętego Atanazego, jeśli mamy go poważać i jeśli
on ma poważać nas, musimy być w tej kwestii tak nieprzejednani jak
on.
Czego powinniśmy się od
świętego Atanazego nauczyć? Po pierwsze: stałości wiary w
obliczu nacisków i prześladowań. Praktykowanie w naszych czasach
prawdziwej wiary oznacza narażenie się na naciski i prześladowania.
Przybierają one formę nacisku społecznego. To, co robicie tu w tej
właśnie chwili, jest przez społeczeństwo nieakceptowane.
Społeczną akceptacją cieszy się zaś Jan Paweł II, i jego
pozbawiony dogmatów kościół; jego kościół orzekający
nieważność małżeństw bez żadnej przyczyny; jego kościół
promujący kontrolę urodzeń – idziesz do kapłana tego kościoła,
a ten mówi ci: „Używaj środków kontroli urodzeń; rób to, co
podpowiada ci sumienie”; jego kościół aborcji – choć bowiem
on sam może się przeciw niej wypowiadać – w uregulowanej
sytuacji kanonicznej znajdują się tacy kapłani i zakonnice, którzy
publicznie głoszą swoje oddanie sprawie legalności aborcji; jego
kościół pełen herezji – ponieważ seminaria i uniwersytety są
jej pełne – pełne po brzegi, ich kancelarie diecezjalne są pełne
herezji – biskup diecezji Sagona [na Korsyce] twierdzi, że piekło
nie istnieje – i pozostaje on w jedności z Janem Pawłem II, a Jan
Paweł II pozostaje w jedności z nim; jego kościół wudu, w którym
mówi on czcicielom węży i fałszywych bogów, których obrzędy są
ohydne i odrażające – nieopisanie ohydne i odrażające – że
czczą prawdziwego Boga i że ich bóg jest tym samym bogiem, co Bóg
chrześcijan. I to zostało napisane całkiem jawnie w watykańskiej
gazecie L'Osservatore Romano
– mogę wam pokazać stosowny cytat, mówiący o tym, że bóg,
którego czczą wyznawcy wudu, jest tym samym bogiem, co Bóg
chrześcijan. To jest społecznie akceptowane.
Tym,
co społeczną akceptacją się nie cieszy, jest stwierdzenie, że
wiara katolicka oznacza, iż istnieje tylko jeden prawdziwy Kościół;
że poza wiarą katolicką nie ma zbawienia i że wszystkie poza
katolicką religie są fałszywe i niezdolne doprowadzić nikogo do
nieba; oraz to, że w obliczu prześladowań musimy trzymać się wiary
z nieprzejednaniem i świętą stałością. Nikt nie zesłał nas na
pustynię, byśmy zginęli tam z głodu – a święty Atanazy musiał
spędzić tam długi czas. Najgorsze, co może nas spotkać, to to,
że odwrócą się przeciw nam nasze rodziny, będą nas obmawiać i
szydzić z nas. Ale musimy stawić temu czoła ze stałością.
Musimy mieć odwagę głosić naszą wiarę. Gdy otrzymujesz
sakrament bierzmowania, zostajesz uderzony w twarz – dla
przypomnienia o prześladowaniach. Nie możemy się ugiąć, gdy nasi
teściowie albo bracia czy siostry, czy też jakikolwiek inny członek
naszej rodziny miałby w sprawie wiary wywierać na nas naciski; nie
możemy w obliczu tego stać się miękcy. Wiara to coś stałego.
Po
drugie: musimy ufać w Bogu. To, co przez lata mogło wydawać się
Atanazemu beznadziejne, zakończyło się zwycięstwem: dla niego i
dla prawdziwej wiary. Przez lata sytuacja zdawała się beznadziejna;
wyglądało na to, że to Kościół katolicki upadnie; lecz
doświadczenie to zakończyło się zwycięstwem. Musimy więc ufać
w Bogu. On dopuścił zaistnienie herezji ariańskiej nie bez powodu,
a w okresie jej panowania pojawiło się wielu świętych: święty
Grzegorz z Nazjanzu, święty Jan Chryzostom, święty Grzegorz z
Nyssy; wielcy teologowie Kościoła: święty Bazyli, święty Efrem.
W czasach każdej herezji pojawiają się wielcy święci: Kościół
wydaje wtedy najwspanialsze owoce. Zatem Bóg spowoduje, że pojawią
się święci naszych czasów. Bóg osiągnie to, co ma wolę
osiągnąć. Wiemy od świętego Pawła, że nasze czasy zostały
przewidziane: wielkie odstępstwo od wiary – powinniśmy byli tych
czasów się spodziewać. Musimy ufać Bogu tak, jak ufał mu święty
Atanazy. Musimy nauczyć się od niego również całkowicie
bezkompromisowej postawy w kwestiach wiary. Jak już wspomniałem,
jest wielu takich, którzy chcieliby z modernistami kompromisu. Są
tacy, którzy chcą stać się częścią modernistycznego kościoła,
uzyskać w modernistycznej katedrze boczną kapliczkę: boczną
kapliczkę tradycji w modernistycznej katedrze. Ta wielka pokusa
będzie stała przed katolikami w nadchodzących latach. Bo heretycy
na Watykanie pragną akceptacji ze strony tych, którzy się im z
dawna opierają. Chcą aprobaty ze strony współczesnych Atanazych.
Chcą, by Atanazy skinął głową przyzwalając na ich nową
religię, a wielką pokusą będzie w przyszłości stanowiła
kierowana do was zachęta, byście zadeklarowali jedność z
heretykiem; by pozostawać w jedności z heretykami. Musicie się
temu opierać i zachować w sprawach wiary postawę całkowicie
bezkompromisową. A jeśli cały świat miałby stać się
modernistyczny, wy modernistami się nie staniecie. I jeśli cały
świat miałby zadeklarować jedność z modernistami – wy takiej
jedności nie zadeklarujecie.
I na ostatek – choć to bynajmniej sprawa nie najmniejszej wagi – powinniśmy uczyć się od świętego Atanazego modlitwy. Święty Atanazy bowiem spędził czas swojego wygnania razem ze świętym Antonim Wielkim – na pustyni. I tam modlił się wspólnie z tym wielkim świętym, z wielkim prekursorem monastycyzmu. I modlił się żarliwie; modlił się za swoją trzodę; modlił się za Kościół. I to właśnie owo wygnanie na pustynię uczyniło Atanazego świętym. I my musimy modlić się w drodze przez obecne czasy. Bóg dozwolił na wywołany arianizmem kryzys nie bez przyczyny; w jego przebiegu wzbudził wielu wspaniałych świętych. Bóg dopuszcza też kryzys, w którym obecnie się znajdujemy, mając po temu Swój powód. Musimy ufać Jego Opatrzności i uświęcać się, aby zachować siebie wolnym od herezji i moralnego zepsucia dzisiejszych czasów. I nawet gdyby cały świat miał stać się modernistyczny, ja modernistą się nie stanę. I to ja stanę wtedy przeciw światu. W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
I na ostatek – choć to bynajmniej sprawa nie najmniejszej wagi – powinniśmy uczyć się od świętego Atanazego modlitwy. Święty Atanazy bowiem spędził czas swojego wygnania razem ze świętym Antonim Wielkim – na pustyni. I tam modlił się wspólnie z tym wielkim świętym, z wielkim prekursorem monastycyzmu. I modlił się żarliwie; modlił się za swoją trzodę; modlił się za Kościół. I to właśnie owo wygnanie na pustynię uczyniło Atanazego świętym. I my musimy modlić się w drodze przez obecne czasy. Bóg dozwolił na wywołany arianizmem kryzys nie bez przyczyny; w jego przebiegu wzbudził wielu wspaniałych świętych. Bóg dopuszcza też kryzys, w którym obecnie się znajdujemy, mając po temu Swój powód. Musimy ufać Jego Opatrzności i uświęcać się, aby zachować siebie wolnym od herezji i moralnego zepsucia dzisiejszych czasów. I nawet gdyby cały świat miał stać się modernistyczny, ja modernistą się nie stanę. I to ja stanę wtedy przeciw światu. W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
[2 maja 1993]
Tłum. Piotr Antosiewicz SV
Przypisy w nawiasach
kwadratowych pochodzą od tłumacza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz