Nawet zdeklarowani "katolicy tradycji" oglądają "śmieszne" (choć puste albo i fałszywe) filmiki w internecie. Nawet oni słuchają muzyki (zdecydowanie zbyt) "rozrywkowej". "Tradycja" ogląda też seriale, a jakże.
Gdyby spytać takich "katolików tradycji" o daną prawdę Wiary, czy życiorys świętego, daję głowę, że potrafiliby omówić szerzej temat najnowszych wyników sportowych, wydarzeń ze świata polityki, czy co tam jeszcze serwowano by im akurat w mediach.
Bo twierdzimy, że mamy ten świat w nienawiści, ale faktycznie żyjemy tym, co nam proponuje i podsuwa.
I jak niby mamy zmieniać ten nasz doczesny świat na lepsze, skoro dobrowolnie i ochoczo bierzemy udział w całej tej martwocie, którą ów świat nam proponuje?
Gdyby poważnie potraktować wymagania, jakie nakłada na nas religia katolicka, kupować nie należałoby właściwie nigdzie. Przesadzam, oczywiście, ale tylko troszkę. Wielkie sieci, cudzoziemskie, cudzoobyczajowe i cudzoreligijne sieci handlowe i sklepy wielkopowierzchniowe należało by właściwie bez wyjątku bojkotować. I ze względu na to, co się tam zdarza sprzedawać; i ze względu na to, w jaki sposób się reklamują; i ze względu na to, komu nabijamy kabzę, kupując w tych miejscach.
Ale jak tu nie kupować u (CAŁKIEM) niczego, co ma choćby pozór walki z naszą Wiarą, skoro tam jest ładnie, tanio i w promocji? [I w dodatku niektórych oferowanych tam (naprawdę przydatnych) towarów gdzie indziej (przynajmniej na razie) nijak nie da się dostać?].
Ale jak tu nie kupić (JUŻ WIĘCEJ ŻADNEJ) płyty i nie wesprzeć tym samym finansowo innowiercy, który obraża prawdziwą religię, ale tak fajnie i dowcipnie (a niekiedy mądrze i pięknie) gra i śpiewa? Albo jak chociaż nie posłuchać go w sieci?
Ale jak tu zrezygnować (CAŁKOWICIE I NA ZAWSZE) z serialu czy filmu, który jest co prawda pusty, zły, pełen brutalnej i niesprawiedliwej przemocy oraz pornografii – i widziałem ten serial (film) już setki razy w innych serialach (filmach) (i wciąż potrzebuję więcej, wciąż czuję pełne niepokoju niezaspokojenie) – skoro odbieram go jako tak wciągający i pociągający?
Dlatego taK tu jest (że tyle wokół nas się sypie)
Niewystarczająco dużo katolików jest w praktyce gotowych ŻYĆ TYM, CO GŁOSZĄ I W CO WIERZĄ. Kochają Pana Boga, znają i wyznają Wiarę – ale jakby czegoś im w codziennym postępowaniu brakowało. Gdy ten świat usiłuje wcisnąć się do nich drzwiami, oknami i wszelkimi innymi dostępnymi otworami – przynajmniej lekko je uchylają i udostępniają.
"Przesadzasz"
Doskonale rozumiem, że to trudne – tak z dnia na dzień odciąć się od wszystkiego, co świat kocha (i co my też darzymy uczuciem od długiego już czasu). Ale skoro człowiek jest w stanie z dnia na dzień, a właściwie z sekundy na sekundę postanowić i powiedzieć: "Rzucam palenie!" i faktycznie je rzucić, to czy nie prościej nawet nie wracać już do całego tego zła i brudu, z którymi od tak dawna obcuję?
Jak daleko zdecydujesz się pójść w realizacji nakreślonego ideału?
Pójdę, jak Bóg da, (w najlepszym katolickim i polskim stylu) na całość.
_______
"Gdyby spytać takich "katolików tradycji" o daną prawdę Wiary, czy życiorys świętego, daję głowę, że potrafiliby omówić szerzej temat najnowszych wyników sportowych, wydarzeń ze świata polityki, czy co tam jeszcze serwowano by im akurat w mediach."
OdpowiedzUsuńPrzecież katolik nie ma obowiązku studiowania życiorysów świętych. Czy mógłbym zapytać, ile mniej więcej (z dokładności do dziesięciu) jest oficjalnie ogłoszonych dogmatów?
I który obowiązujący obecnie dokument kościelny zabrania kontaktów z innowiercami? (O cudzoziemcach nie wspominając.)
"Wielkie sieci, cudzoziemskie, cudzoobyczajowe i cudzoreligijne sieci handlowe i sklepy wielkopowierzchniowe należało by właściwie bez wyjątku bojkotować."
Unikalibyśmy choćby tych, które sprzedają antykoncepcję oraz (quasi)pornograficzne czasopisma – może nie wszystkie to sprzedają?
Usuń