Czy uznajemy, że III RP jest (jak wskazuje nazwa) kontynuatorką II RP czy przekształconym PRL?
Jeśli kontynuatorką II RP, to poprzednikiem Wałęsy był, oczywiście, R. Kaczorowski, a nie Jaruzelski. Jednak wtedy pojawia się problem natury prawa międzynarodowego, gdyż III RP przejmuje tradycje prawa II RP, a nie PRL, a, co za tym idzie, wszelkie umowy międzynarodowe, wszelkie zapisy prawne stają się nieaktualne. Na dobrą sprawę należałoby wtedy rozpocząć procedurę ponownego uznania na arenie międzynarodowej łącznie z podpisaniem nowych traktatów o uznaniu granic (II RP straciła akceptację międzynarodową w czerwcu/lipcu 1945, z wyjątkiem Watykanu oraz Irlandii i Hiszpanii. Watykan do końca życia Piusa XII honorował ambasadora Polski londyńskiej, a Hiszpania do śmierci Franco, czyli do 1975 r., uznawała rząd londyński za reprezentanta Polski – aczkolwiek od lat 60. istniały nieoficjalne przedstawicielstwa PRL w Hiszpanii, głównie handlowe). Uznano więc, że to niebezpieczny ambaras, a zatem III RP będzie prawną sukcesorką PRL i przejmuje wszelkie jej zobowiązania. Gierek nabrał pożyczek; gdyby teraz powiedzieć, że III RP nie poczuwa się do zobowiązań PRL, myślę, że nie wszystkich na świecie by to zadowoliło. Jeśli jednak prawnie III RP jest sukcesorką PRL (a nie II RP), powstaje pytanie o moment "wyparowania" państwa pod nazwą II RP. Czy było to wycofanie uznania na arenie międzynarodowej w 1945 r.? Jeśli tak, to znaczy, że państwo istnieje wtedy, gdy inni je uznają. Ale, jak pisałem, niektórzy uznawali rząd londyński po 1945 r. A może konstytucja kwietniowa (która obowiązywała w Polsce od 1935 r.) "wyparowała" wraz z rozpisaniem wyborów w PRL, w roku 1989? Ale w samej konstytucji nie ma mowy o takiej sytuacji. Uznano więc, że prezydent na wychodźstwie, R. Kaczorowski, uzna wybór Wałęsy i zda na jego ręce zachowane w Londynie insygnia prezydenckie RP. Jednak sam wybór Wałęsy został dokonany na podstawie poprawki do konstytucji PRL z 1952 r., a nie legalnie obowiązującej konstytucji kwietniowej z 1935 r.; można więc powiedzieć, że wybór Wałęsy był nielegalny, a jedynie zalegalizowany uznaniem przez Kaczorowskiego. Nie rozwiązuje to jednak sprawy, bo Wałęsa, podobnie jak i cała administracja państwa (zakładając, że Kaczorowski zalegalizował ten wybór), po wyborze na prezydenta funkcjonował nadal według prawa konstytucji ’52. Wśród emigracji był zresztą spór o moment uznania władz w Warszawie. Kaczorowski chciał je uznać pod byle pretekstem, gdyż bał się, że rząd emigracyjny stanie się parodią (nie wszyscy w Polsce wiedzieli nawet o jego istnieniu). Ale w takim razie po co było w ogóle trwać po 1945 r. i twierdzić, że konstytucja II RP wciąż obowiązuje – bo niby dlaczego miałaby przestać obowiązywać? Aby pogłębić mętlik, należy pamiętać, że sama konstytucja kwietniowa również była kontestowana, gdyż przyjęcie jej w 1935 r. przez władze sanacyjne (na miesiąc przed śmiercią Piłsudskiego) odbyło się z rażącym naruszeniem obowiązującego wtedy prawa (chodziło o to, że wybory sanacyjne odbywały się w atmosferze prześladowania opozycji i dokonywano ewidentnych fałszerstw). Takiej argumentacji używali komuniści po wojnie, tłumacząc nieaktualność stanu prawnego sprzed wojny i jeśli powoływali się na stan prawny, to odnosząc się do konstytucji marcowej z roku 1922.
Całość problemu dotyczy tak naprawdę kluczowych pojęć: Jaka jest definicja państwa? Co to jest państwo i jaki moment uznać za jego początek, a jaki za koniec? Dlaczego coś, co jest legalne, staje się nieobowiązujące i lekceważone przez ogół? Co dezaktualizuje stan prawa? Jeśli ktoś zna jakiegoś konstytucjonalistę lub choćby prawnika, zapraszam do dyskusji. Nie ukrywam, że historia ciągłości władzy polskiej na emigracji po 1945 r. – gdy jeszcze w latach 50. było dla ludzi oczywiste, że to oni dzierżą legalną sukcesję Polski – bardzo mnie ciekawi. Powoli, powoli ta oczywistość zanikała i w 1989 r. tylko fantaści zwracali uwagę, że mamy problem dotyczący sukcesji. Jeśli tak, czy oznacza to, że każde prawo i konstytucja może sobie z biegiem czasu po prostu "wyparować"? Czy względy praktyczne (na pewno w 1989 r. zachowanie ciągłości prawnej PRL z III RP było po prostu łatwiejsze i prostsze niż zanegowanie całości prawodawstwa 1945–1989) mogą brać górę nad względami dbałości o stan prawdziwy? Przecież kontynuacja prawna PRL oznacza de facto uznanie legalności władzy, która w 1944 r. została zamontowana nielegalnie – wskutek najazdu obcej armii, którą wtedy za uzurpatorską uznawały wszystkie czynniki władzy polskiej, przecież wtedy – w 1944 – legalnej i uznawanej przez społeczność międzynarodową.