Wyspa Zielona! I nie o Grenlandię tu chodzi, choć ją przecie zieloną nie od czapy lodowej tak zwano. Tym bardziej jednak nie o Irlandię, którą zaorano już wieki temu. Jak miał przetrwać naród, który gremialnie zaczął mówić językiem wroga? Pytanie na marginesie: jak ma przetrwać naród polski, który gremialnie stosuje korpo-angielską-skrótową internetową nowomowę? Choćby jego "światła" część zaklinała się, że o polskość walczy bez pardonu i ad finem. Z napisami "Proud to be Polish" pyszniącymi się na koszulkach. O patriociukach już nie wspominając.
Ale ad rem! ad rem! A zatem: Wyspa Zielona! Od chwili, gdy wróciła do niemieckiej macierzy, przeżywała dynamiczny rozwój jako centrum więziennictwa Rzeszy. To tam nieostatecznie skończył xiądz Piotr. Cirzpibog, znaczy. Przynajmniej do ojczyzny rzut berettą, z którą dotychczas udawało mu się nie rozstawać.
*** FFF ** O ** XXX ***
Czasy łowców księży już się skończyły. Teraz kapłani są wszystkim obojętni. No, może nie do końca.
– Bij, zabij, szura!
– Wieczerzy ci się zachciało, co, staruszku? To będzie twoja ostatnia!
Nigdy jeszcze nie celowano doń z dwururki. Wyległa z baru "Qua" tłuszcza otoczyła xiędza.
– No i co, czarnuchu? Kiedy skończysz szerzyć nienawiść? – zaczął zaokularowany osiłek z farbowanymi włosami. Shotgun w jego rękach do złudzenia przypominał prawdziwy.
– Długo jeszcze będziesz nas zatruwał swoimi przesądami?
– Może strzel na wiwat, a potem w niego? – zastanawiał się ktoś.
– A może na odwrót? – na żart zareagowano gremialnym rechotem.
Ale skąd się dowiedzieli, kim w ogóle jest?
– Słyszeliśmy twoje popisy! – odpowiedź przyszła natychmiastowo.
To musiała być pani Tola. W sumie poprosiła: "Czy można kazanie nagrać?". Pozwoliłem. Bez obrazu, ale wiara rodzi się ze słuchania, więc głos był. "A czy można wrzucić do sieci?". Cóż to szkodzi? Pani Tola wrzuciła dziesięć kazań, dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści, czterdzieści pięć, pięćdziesiąt. Zaczęło się nie wtedy, kiedy ktoś wyklikał, ktoś zalajkował, ktoś zhejtował, ktoś zbanował. Zaczęło się, gdy ktoś wreszcie wysłuchał. Żeby do końca uczciwie, to niekoniecznie, ale ze zrozumieniem.
Byłem w nienawiści u wszystkich. Z powodu Jego Imienia. I z powodu tego, że powiedziałem jasno:
"W sprawie prawd Wiary nie ma miejsca na żadne kompromisy. I my, tak zwani katolicy integralni, nie jesteśmy jakimś «najbardziej radykalnym» «skrzydłem» «ruchu Tradycji». W Kościele nie ma lewicy, prawicy, ni centrum. W Kościele są ci, którzy w całości przyjmują jego nauczanie. Bo wierzą, że istnieje Ktoś, Kto wie lepiej. Urząd nauczycielski Kościoła dostał delegację od samej góry.
Tak jest: katolicyzm rości sobie pretensje do ekskluzywizmu. Spośród wszystkich religii tylko on jest prawdziwy. I tylko on jest rozumny. Wszystkie inne wyznania stoją na bakier z logiką.
I tak: my, tak zwani katolicy integralni, rościmy sobie pretensje do twierdzenia, że tylko my świadomie zachowujemy Wiarę – w całości, bez negowania lub przemilczania wybranych jej artykułów".
To poszło w świat, światek i półświatek. I jakimś cudem, czy też wskutek serii przemyślnych a przemyślanych działań, obejrzały te kazania tłumy. Buchnął gromki kto? co? rechot. Nagrali to, oczywiście, władcy dusz i maszyn, którzy do głów odsączonych z wszelkiego myślenia i zgąbczałych od faszerowania się internetowo-telewizyjnymi badziewiami napchali zobojętniałej na prawdę nienawiści do wszystkiego, co prawdziwe, logiczne i piękne. Który z szyderców umiałby wytłumaczyć, przecz mię prześladuje? Ale jak zareagować na unikający sprawiania wrażenia rozkazu przekaz, wiedzieli. Fala nienawiści rozlała się wprost proporcjonalnie szybko do tego, jak prędko, często i gęsto obmasowano telefony informujące o nowej nieodzownej wieści: "Xiądz Cirzpibog to niszczyciel. Trzeba go zniszczyć!".
Nawet niekoniecznie trzeba zabijać lub obijać. Choć i to nie zawadzi.
Podnieśli kamienie, by rzucić nimi, jak w xiędza Smitha \http://wirtualnewydawnictwowiwo.blogspot.com/2017/07/bruce-marshall-chwaa-corki-krolewskiej-2.html\.
Nie podał napastnikom ręki, nie dał też nogi. Rozważnie podał tyły.
Przeszedłszy przez pośrodek ich, uszedł.
Odchodził bez bojaźni, ale z pewną dozą osłupienia.
Przecież nie stosował metody świętego Klemensa i nie wchodził do szynków z prośbą o jałmużnę. Nie grał influencera i nie rzucał się ludziom na oczy. Starał się pozostać osobą publiczną na tyle, by każdy zainteresowany wiedział, kto udziela sakramentów w jedności z Kościołem, a prywatną na tyle, by nie skupiać uwagi świata na sobie oraz na tych, którym posługiwał. Opóźnić nadchodzącą niechybnie nienawiść publiczną o tyle, by zdążyć przywieść do jednej owczarni i jednego pasterza oraz opatrzyć sakramentami jak największą liczbę otwartych.
Ale sama tylko sutanna kłuła w oczy. W społeczeństwie, w którym zdawało się, że wszystko jest wszystkim wszystko jedno, to jedno przeszkadzało.
No i nie zapominajmy o jeszcze jednym: Czasy łowców księży już się skończyły. Teraz są oni wszystkim obojętni? Zasadniczo tak, chyba że któryś jest naprawdę niebezpieczny.
*** FFF ** O ** XXX ***
Minęły już czasy, gdy trzeba się było przy załatwianiu klienta ubrudzić. Teraz do gnojenia figuranta zabierali się w białych rękawiczkach. Po procedurze pozostawały nieskazitelnie białe. Narzędzie do osiągania celu: w pokoju 101 już nie szczur, ale mysz. Taka najzwyklejsza, komputerowa.
Wielkie nakłady finansowe też niepotrzebne. Wystarczy poświęcić dwie minuty (tyle to fachowcowi zajmie) na skonstruowanie mema/filmiku/wpisu wzbudzającego nienawiść i voila! Resztę ogłupiała gawiedź zrobi za nas. Z naszego poduszczenia, bez tego ani rusz. Ale durna tłuszcza nie ma o tym bladego pojęcia.
Pełna kultura. Nawet nie trzeba fabrykować dowodów. Wszystko czarno na białym i kolorowym wysokiej rozdzielczości ekranie.
Boleśnie przekonuje się o tym po dziś dzień Gajusz Głodek. Nienawistnicy spowodowali, że jego nazwisko do dziś funkcjonuje wśród podstarzałej gimbazy jako synonim obciachu. Jak spowodować, aby do jednego, konkretnego człowieka, który wedle wszelkich oznak wewnętrznych nie uczynił ani krztyny więcej zła od popularnych gwiazdek, gwiazdorów i gwiazdeczek – a nawet przeciwnie: odznacza się pewnymi cnotami (ależ staroświecko to brzmi!) – wzbudzić taką zwierzęcą nienawiść? Oto niewielkie wyzwanie. Puścić wpływowymi kanałami dobrze zgraną serię oczernień lub obieleń, ot co. "Obieleń"? Niekoniecznie trzeba podawać fałszywe informacje. Zazwyczaj wystarczy odpowiednio naświetlić fakty – a co? Urobiona uprzednio i niewyrobiona w zakresie własnomózgowego myślenia publiczność chętnie podda się owstręcającym zabiegom. I po sprawie. O, to to!
A przy okazji zohydzania przydałoby się:
Złamać księdza.
Nie udało się jednak.
*** FFF ** O ** XXX ***
Na dzień, a właściwie na noc przed egzekucją xiądz Piotr spał. Rachunek sumienia z pobytu w więzieniu zrobił. (Łańcuch na jednej nodze). Pacierze odprawił. (Łańcuch na drugiej). Mszę takoż. (Kamera na kamerze w tej celi!). Był pokojny.
W celi panowała czerń. A modlitwa bez przestanku działa się za nim.
Cały nieliczny Kościół się modlił.
Punkt dwunasta. Izolatka zalewa się światłem pochodni. Pojawia się ten, który razem z aniołem przyszedł przed laty odwiedzić świętą Agatę i przywrócić jej piersi. Ten sam. Jego patron.
Łańcuchy opadają. Brama się otwiera...
Ludzie, którzy to szczególne i świetne zjawisko własnymi widzieli oczyma, opowiadali je innym z wielką ich i wszystkich przytomnych pociechą i rozczuleniem; bo niektórzy rodacy jeszcze po staropolsku wierzyli w ramię Boże cuda czyniące. A niektórzy milczeli.
Nic już nie ma do dodania
Pora klęknąć do modlenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz