Fot. A.
Świat
jest harmonią.
I znakiem tego, co święte.
I nawet więcej
niż
znakiem. Potwierdza to każdy
poranek.
Przesuwa
się,
przegwieżdża
Małe
okno.
Stanięcie.
Uwijają
się
dokoła
siebie niskości.
Noc
rwie
do tyłu
rano
ziemia
paruje.
Lepi
się.
Drzewa.
Jeszcze nie ma zwierząt.
Przemyślna
dwoistość
języka
tego wiersza zasługiwałaby
na osobną
rozprawę.
Z potoczną
niedbałością
form słownych
i składniowych
przenika się
w nim patos; najdobitniejszy przykład
tego zjawiska stanowi rzeczownik „niskości”:
niezbyt staranny neologizm służący
do oznaczenia 'czegoś,
co jest nisko' (lub po prostu: 'niżej
niż
"małe
okno"'), a zarazem wyraz o znaczeniu przeciwnym niż wzniosłe
„wysokości”
z modlitewnego wyrażenia
„Chwała
na wysokościach...”.
Stylistyczny zgrzyt? Nie: wyraz głębszego
zamiaru artysty. Pozorna językowa
dysharmonia idealnie odpowiada tematowi wiersza: ten prozaiczny
protokół
miejskiego poranka jest równocześnie
zapisem ponawiającej się co dzień tajemnicy: misterium wciąż
trwającego
stworzenia. Kłębowisko „uwijających
się
wokół
siebie” (i zapewne niewyraźnych w półmroku)
„niskości”,
wyłaniające
się
stopniowo z ciemności
i porannej mgły
rośliny
(drzewa), na razie nieobecne zwierzęta
(zapewne po prostu... psy na porannym spacerze) - wszystko to pojawia
się
w wierszu dokładnie
w tej kolejności
co w biblijnej Księdze
Rodzaju.
Wszystko zatem ma tu podwójne znaczenie. Czasownik „lepi się”
da się
być
może
odnieść
do... „klejących
się”
oczu na wpół
rozbudzonego obserwatora, ale przecież
oznacza także
powstawanie, „lepienie (się)”
na nowo świata;
niewidoczny w nocy, mógł
sprawiać
wrażenie,
że
go nie ma; teraz można
ujrzeć,
jak odtwarzają
się
jego zarysy...
A
może
wręcz:
jak powstaje świat?
„Siwy staruszek” z Miłoszowej
Piosenki
o końcu
świata,
przewiązując
pomidory, powtarza: „Innego końca
świata
nie będzie,
/ Innego końca
świata
nie będzie”.
Gdyby mógł
się
odezwać
w wierszu Białoszewskiego,
pewnie by powiedział:
„To właśnie
jest początek
świata,
to właśnie
jest początek
świata”.
Dzień
stworzenia rozciąga
się
u Białoszewskiego
na wszystkie następne
dni; każdy
poranek to kolejne święto stworzenia.
Stwarzany
świat,
jak już
wiemy, „lepi się”
- być
może
więc
to nie gmach pełen
wspaniałości,
lecz tylko skromna... lepianka?
Ale święto
jest nie tylko pamiątką – to również
uobecnienie
czasu świętych
zdarzeń;
w dniu święta
ów czas trwa na nowo. Lepianka jest zatem zarazem świątynią;
wystarczy wyjrzeć
przez własne
okno, by stać
się
uczestnikiem i świadkiem
odprawiającego
się
w niej misterium. Ulepiony przez Boga z gliny mieszkaniec lepianki
nie wyobraża
sobie stworzenia świata.
Rozumie, że
sam je codziennie ogląda!
STANISŁAW
FALKOWSKI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz