DZIEŃ STWORZENIA NA GROCHOWIE (w wierszu Mirona Białoszewskiego)


Fot. A.

Świat jest harmonią. I znakiem tego, co święte. I nawet więcej niż znakiem. Potwierdza to każdy poranek.

Przesuwa się,
przegwieżdża

Małe okno.

Stanięcie.

Uwijają się dokoła siebie niskości.

Noc
rwie do tyłu

rano
ziemia paruje.

Lepi się.
Drzewa. Jeszcze nie ma zwierząt.

Przemyślna dwoistość języka tego wiersza zasługiwałaby na osobną rozprawę. Z potoczną niedbałością form słownych i składniowych przenika się w nim patos; najdobitniejszy przykład tego zjawiska stanowi rzeczownik „niskości”: niezbyt staranny neologizm służący do oznaczenia 'czegoś, co jest nisko' (lub po prostu: 'niżej niż "małe okno"'), a zarazem wyraz o znaczeniu przeciwnym niż wzniosłe „wysokości” z modlitewnego wyrażenia „Chwała na wysokościach...”. Stylistyczny zgrzyt? Nie: wyraz głębszego zamiaru artysty. Pozorna językowa dysharmonia idealnie odpowiada tematowi wiersza: ten prozaiczny protokół miejskiego poranka jest równocześnie zapisem ponawiającej się co dzień tajemnicy: misterium wciąż trwającego stworzenia. Kłębowisko „uwijających się wokół siebie” (i zapewne niewyraźnych w półmroku) „niskości”, wyłaniające się stopniowo z ciemności i porannej mgły rośliny (drzewa), na razie nieobecne zwierzęta (zapewne po prostu... psy na porannym spacerze) - wszystko to pojawia się w wierszu dokładnie w tej kolejności co w biblijnej Księdze Rodzaju. Wszystko zatem ma tu podwójne znaczenie. Czasownik „lepi się” da się być może odnieść do... „klejących się” oczu na wpół rozbudzonego obserwatora, ale przecież oznacza także powstawanie, „lepienie (się)” na nowo świata; niewidoczny w nocy, mógł sprawiać wrażenie, że go nie ma; teraz można ujrzeć, jak odtwarzają się jego zarysy...

A może wręcz: jak powstaje świat? „Siwy staruszek” z Miłoszowej Piosenki o końcu świata, przewiązując pomidory, powtarza: „Innego końca świata nie będzie, / Innego końca świata nie będzie”. Gdyby mógł się odezwać w wierszu Białoszewskiego, pewnie by powiedział: „To właśnie jest początek świata, to właśnie jest początek świata”. Dzień stworzenia rozciąga się u Białoszewskiego na wszystkie następne dni; każdy poranek to kolejne święto stworzenia.

Stwarzany świat, jak już wiemy, „lepi się” - być może więc to nie gmach pełen wspaniałości, lecz tylko skromna... lepianka? Ale święto jest nie tylko pamiątką – to również uobecnienie czasu świętych zdarzeń; w dniu święta ów czas trwa na nowo. Lepianka jest zatem zarazem świątynią; wystarczy wyjrzeć przez własne okno, by stać się uczestnikiem i świadkiem odprawiającego się w niej misterium. Ulepiony przez Boga z gliny mieszkaniec lepianki nie wyobraża sobie stworzenia świata. Rozumie, że sam je codziennie ogląda!

STANISŁAW FALKOWSKI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz