"Sobór w Pizie" („Encyklopedia Katolicka”)


Wiadomości wstępne

Wielka schizma wschodnia trwała już trzydzieści lat (od roku 1378), a żaden ze środków stosowanych, by ją zakończyć, nie przyniósł rezultatu. Żadna ze stron nie podjęła poważnej próby wypracowania kompromisu ani dojścia do porozumienia drogą arbitrażu; ze względu na upór papieży, równie przekonanych o swoim prawie do Piotrowego tronu, próby skłonienia rywali do zrzeczenia się urzędu okazały się żałosne. Działania w postaci interwencji książąt oraz armii nie przyniosły skutku. W okresie owych godnych ubolewania podziałów następcami Urbana VI na Stolicy Świętej byli Bonifacy IX, Innocenty VII oraz Grzegorz XII, podczas gdy w Awinionie następcą Klemensa VII (Roberta z Genewy) został Benedykt XIII.

Kardynałowie urzędujących papieży, wielce niekontenci zarówno z powodu małoduszności i nepotyzmu Grzegorza XII, jak i uporu oraz złej woli Benedykta XIII, zdecydowali uciec się do środka bardziej skutecznego – mianowicie do zwołania soboru powszechnego. Król Francji, Karol V, zalecił to u samego początku schizmy zbuntowanym przeciw Urbanowi VI kardynałom zgromadzonym w Anagni oraz Fondi, na łożu śmierci zaś (w roku 1380) wyraził to samo życzenie. Podtrzymało je kilka synodów, władze miast: Gandawy i Florencji, Uniwersytety Oksfordzki i Paryski oraz cieszący się największym uznaniem teologowie tamtych czasów: Henryk z Langenstein [Epistola pacis (1379), Epistola concilii pacis, (1381)]; Konrad z Gelnhausen [Epistola Concordiæ (1380)]; Jan Gerson (Sermo coram Anglicis); a w szczególności mistrz tego ostatniego, Piotr z Ailly, znamienity biskup Cambrai, który napisał o sobie: „A principio schismatis materiam concilii generalis primus […] instanter prosequi non timui” (Apologia Concilii Pisani, za Tschackertem)”. Zachęceni przez takich ludzi, przez znane dążenia króla Karola VI oraz Uniwersytetu Paryskiego, czterej członkowie awiniońskiego kolegium kardynalskiego udali się do Livorno – umówionego miejsca spotkania – gdzie spotkali się z kardynałami rzymskimi i gdzie wkrótce dołączyli do nich inni. Zebrane w ten sposób ciała kardynalskie powzięły mocne postanowienie dążenia do jedności Kościoła mimo wszystko i począwszy od tamtego momentu zdecydowały się nie opowiadać po stronie żadnego z dwóch rywali. Drugiego i piątego lipca 1408 r. kardynałowie rozesłali do książąt i dostojników Kościoła orędzie, wzywając ich na sobór powszechny, który miał rozpocząć się w Pizie 25 marca 1409 r. Przeciwdziałając tej inicjatywie, Benedykt zwołał sobór w Perpignan, Grzegorz zaś – w Akwilei; zgromadzenia te nie cieszyły się jednak wielkim zainteresowaniem, więc cała uwaga, niepokój i nadzieje katolickiego świata wiązały się z soborem pizańskim. Uniwersytety Paryski, Oksfordzki oraz Koloński, liczni dostojnicy i najznamienitsi teologowie, tacy jak d'Ailly czy Gerson, otwarcie aprobowali działania zbuntowanych kardynałów. Z kolei książęta byli podzieleni, lecz większość z nich nie wierzyła już w dobrą wolę rywalizujących ze sobą papieży i była zdecydowana działać bez nich, mimo nich, a w razie potrzeby – wbrew nim.

Sobór

W Święto Zwiastowania czterech patriarchów, dwudziestu dwu kardynałów oraz osiemdziesięciu biskupów zebrało się w pizańskiej katedrze pod przewodnictwem kardynała de Malesseta, biskupa Palestriny. Wśród duchowieństwa obecni byli przedstawiciele stu nieobecnych biskupów; ponadto przybyło osiemdziesięciu siedmiu opatów (wraz z pełnomocnikami tych, którzy nie zdołali przybyć), czterdziestu jeden przeorów i generałów zgromadzeń zakonnych, trzystu doktorów teologii albo prawa kanonicznego. Owo dostojne zgromadzenie dopełniali ambasadorowie wszystkich królestw chrześcijańskich. Postępowanie sądowe rozpoczęło się bezzwłocznie. Dwaj kardynałowie-diakoni, dwaj biskupi i dwaj notariusze z powagą zbliżyli się do drzwi kościoła, otworzyli je i mocnym głosem wezwali po łacinie do stawienia się dwóch rywalizujących ze sobą papieży. Nikt nie odpowiedział. „Czy wyznaczono kogokolwiek, aby ich reprezentował?” – dodali. Odpowiedzią była znów cisza. Delegaci wrócili na swoje miejsca i wystąpili z wnioskiem o uznanie Grzegorza i Benedykta za winnych niepodporządkowania się postanowieniu sądu. Przez trzy kolejne dni ceremonię bezskutecznie powtarzano, a przez cały maj słuchano zeznań przeciw pretendentom do papieskiego tronu, lecz formalne ogłoszenie rywali winnymi niestawiennictwa w sądzie nastąpiło dopiero podczas czwartej sesji. W obronie Grzegorza do Pizy udało się z polecenia Roberta z Bawarii, króla Rzymian, 15 kwietnia niemieckie poselstwo niechętne zamysłom zgromadzonych kardynałów. Jan, arcybiskup Rygi, przedstawił soborowi kilka kontrargumentów wielkiej wagi, lecz ogólnie rzecz biorąc niemieccy delegaci przemawiali w sposób tak nieporadny, że wywołali wrogie reakcje i zostali zmuszeni do ucieczki z miasta. Sposób postępowania przyjęty przez Karola Malatestę, księcia Rimini, był bardziej przebiegły. Wskutek osobliwej przyjaźni, jaką darzył Grzegorza, Robert zaszkodził jego sprawie, która była stanowczo do obrony; ale Malatesta bronił jej jako uczony, orator, polityk i rycerz – nie osiągnął jednak spodziewanego sukcesu. Benedykt odmówił osobistego stawienia się na soborze, a jego wysłannicy przybyli bardzo spóźnieni (14 czerwca), ich zaś twierdzenia wywołały sprzeciw i śmiech zgromadzenia. Lud Pizy zasypał ich groźbami i obelgami. Kanclerza Aragonii słuchano bez sympatii, arcybiskup Tarragony złożył zaś – świadczącą o większej śmiałości niż rozwadze – deklarację wojny. Ambasadorowie Benedykta, wśród nich Benedykt Ferrer, przeor Wielkiej Kartuzji, potajemnie opuścili miasto i powrócili do swojego pana.

Kwestionowano często rzekomą przewagę liczebną delegatów francuskich; w istocie Francuzi nie przeważali ani pod względem liczebności, ani wpływów, ani śmiałości koncepcji. Najbardziej charakterystyczną cechą soboru była jedność panująca między pięciuset zgromadzonymi w czerwcu, szczególnie zauważalna podczas piętnastej sesji ogólnej (5 czerwca 1409 r.). Gdy zwyczajowe formalności zakończono, składając wniosek o ostateczne potępienie Pedro de Luny oraz Angelo Corrario, ojcowie soboru pizańskiego wydali wyrok, który w historii Kościoła nie miał precedensu. Wszyscy byli poruszeni, gdy patriarcha Aleksandrii, Szymon de Cramaud, skierował do znamienitego zgromadzenia słowa: „Benedykt XIII oraz Grzegorz XII” – rzekł – „zostają uznani za schizmatyków, stronników i twórców rozłamu, notorycznych heretyków, winnych krzywoprzysięstwa i pogwałcenia uroczystych obietnic, siejących zgorszenie w Kościele powszechnym. W konsekwencji zostają uznani za niegodnych sprawowania urzędu papieskiego oraz ipso facto złożeni ze swoich urzędów i pozbawieni piastowanych godności; co więcej – wykluczeni z Kościoła. Odtąd zakazuje się im uznawania się za suwerennych papieży, a wszystkie decyzje (w tym personalne) traktuje się jako niebyłe. Stolica Święta zostaje uznana za wakującą, wierni zaś zwolnieni z obowiązku posłuszeństwa”. To brzemienne w skutki orzeczenie powitano radosnym aplauzem, odśpiewano Te Deum, a następnego dnia, w święto Bożego Ciała, urządzono uroczystą procesję. Wszyscy uczestnicy soboru złożyli pod powyższym dekretem podpisy i wszystkim zdawało się, że rozłam skończył się raz na zawsze. 15 czerwca kardynałowie spotkali się w pałacu arcybiskupim w Pizie, aby przystąpić do wyboru nowego papieża. Konklawe trwało jedenaście dni. Kilka przeszkód zewnętrznych spowodowało przeciągnięcie się obrad. Twierdzi się niekiedy, że w trakcie konklawe miały miejsce intrygi nakierowane na wybór papieża-Francuza, lecz dzięki wpływom pełnego wigoru i pomysłowego kardynała Cossy 26 czerwca 1409 r. udzielono jednogłośnego poparcia kardynałowi Filipowi Philargiemu, który przyjął imię Aleksandra V. Powszechna radość potwierdziła, że takiego wyboru oczekiwano i pragnięto. Nowy papież ogłosił swój wybór wszystkim władcom chrześcijańskim, od których odebrał wyrazy żywej sympatii dla siebie samego i dla Kościoła. Aleksander V przewodniczył ostatnim czterem sesjom soboru, potwierdził wszystkie decyzje, które kardynałowie podjęli po wypowiedzeniu posłuszeństwa antypapieżom, zjednoczył dwa święte kolegia, a następnie zapowiedział energiczne działania reformatorskie.

Ocena soboru pizańskiego

Prawo kardynałów do zwołania soboru powszechnego w celu położenia kresu schizmie wydawało się im niepodważalne. Był to rezultat zastosowania naturalnej zasady szukania środka zaradczego na kryzys w samych sobie: Salus populi suprema lex esto, rozumianej jako przyznanie pierwszeństwa bezpieczeństwu Kościoła i zachowaniu przezeń nieodzownej jedności. Matactwa i krzywoprzysięstwa obu pretendentów do papiestwa zdawały się usprawiedliwiać postępowanie zjednoczonych kolegiów kardynalskich. „Nie zdołamy zakończyć rozłamu – stwierdziły one – „tak długo, jak obaj ci uparci ludzie będą stali na czele przeciwnych obozów. Nie ma papieża o niepodważalnym tytule do swojej godności, który mógłby zwołać sobór powszechny. Wobec wątpliwości co do ważności wyboru któregokolwiek z papieży Stolica Święta musi zostać uznana za wakującą. Mamy zatem prawowity mandat do wybrania papieża, którego legalność nie będzie podważana, i do zwołania soboru powszechnego, by swoją mocą potwierdził naszą decyzję”. Słynne uniwersytety zachęcały kardynałów do przyjęcia takiego wniosku i utwierdzały ich w przekonaniu o jego słuszności. Niemniej jednak z teologicznego i jurycznego punktu widzenia tok ich rozumowania może wydać się błędny, niebezpieczny i rewolucyjny. Skoro bowiem Grzegorz i Benedykt byli papieżami wątpliwymi, wątpliwi byli też kreowani przez nich kardynałowie. Jeśli źródło ich władzy było niepewne, niepewne było także ich prawo do zwołania soboru powszechnego i wybrania papieża. Tego rodzaju rozumowanie to oczywiste błędne koło. Skoro sprawy tak się miały, jak wybrany przez kardynałów Aleksander V mógłby mieć niezbywalne prawo, by zostać uznanym przez całe chrześcijaństwo? Co więcej: należało się obawiać, że pewne umysły zrobią z zastosowanego tymczasowego środka użytek, usiłując przekształcić go w zasadę ogólną: spróbują ogłosić wyższość kolegium kardynalskiego i soboru nad papieżem i zalegalizować odtąd uciekanie się z apelacjami do przyszłego soboru, co zaczęto stosować już za rządów króla Filipa Pięknego. Środki zastosowane przez kardynałów nie mogły przynieść powodzenia nawet tymczasowego. Sytuacja Kościoła stała się jeszcze bardziej niepewna: zamiast dwóch, było teraz trzech wędrownych papieży, prześladowanych i wygnanych z własnych stolic. Niemniej jednak sytuacja Aleksandra była lepsza niż sytuacja papieży awiniońskich, Klemensa VII i Benedykta XIII, jako że nie został on wybrany w opozycji do uznanego powszechnie papieża ani z użyciem metod schizmatyckich. Panuje niemal jednogłośne przekonanie, że zarówno Aleksander, jak i jego następca, Jan XXIII [Baltazar Cossa], byli prawdziwymi papieżami. Choć papieże awiniońscy mieli na podległym sobie obszarze pozornie uprawniony tytuł do sprawowania papieskiego urzędu, w oczach Kościoła powszechnego bardziej nawet uprawniony tytuł do niego miał Aleksander V. W rzeczy samej papież pizański został uznany przez większość w Kościele: tzn. przez Francję, Anglię, Portugalię, Czechy, Prusy, kilka krajów niemieckich, Włochy oraz Hrabstwo Venaissin, podczas gdy Polska, Neapol, Bawaria i część Niemiec były nadal posłuszne Grzegorzowi, Hiszpania zaś i Szkocja pozostały poddane Benedyktowi.


Teologowie i kanoniści oceniają sobór w Pizie surowo. Z jednej strony zajadły zwolennik Benedykta, Bonifacy Ferrer, nazywa go „zlotem demonów”. Teodor Urie, zwolennik Grzegorza, zdaje się wątpić, czy sobór zebrał się z tymi samymi intencjami, co Datan i Abiron, czy z tymi, co Mojżesz. Święty Antonin, Tomasz Kajetan, Juan de Torquemada oraz Raynald otwarcie nazywają sobór nielegalnym zgromadzeniem, a w każdym razie rzucają cień wątpliwości na jego kompetencje do podejmowania decyzji. Z drugiej strony szkoła gallikańska albo akceptuje sobór, albo podaje na jego usprawiedliwienie okoliczności łagodzące. Noël Alexander utrzymuje, że sobór zlikwidował schizmę do tego stopnia, do jakiego był w stanie to zrobić. Bossuet twierdzi z kolei: „Jeśli wyniszczająca Kościół Boży schizma nie została w Pizie wykorzeniona, w każdym razie otrzymała tam śmiertelny cios, a sobór w Konstancji dokończył dzieła”. Protestanci, wierni wnioskowaniu ze swoich zasad, bez zastrzeżeń pochwalają ten sobór, ponieważ widzą w nim „pierwszy krok ku uwolnieniu świata” i witają go z radością jako świt reformacji (Gregorovius). Pewnie najrozsądniej będzie stwierdzić za Bellarminem, że to zgromadzenie było soborem powszechnym, o którego jednoznaczną ocenę niezwykle trudno. Ze względu na nieprawność oraz niespójności w jego postanowieniach nie można go nazwać soborem ekumenicznym. Niemniej jednak niesprawiedliwe byłoby określenie go mianem konwentyklu czy porównywanie go ze zbójeckim soborem efeskim, pseudo-soborem w Bazylei, czy jansenistycznym soborem w Pistoi. Zgromadzenie pizańskie to nie pretensjonalna, buntownicza i świętokradcza koteria. Liczba ojców soborowych, ich poziom, autorytet, inteligencja oraz pełne gorliwości o dobro Kościoła intencje, niemal jednogłośna zgoda towarzysząca procesowi dochodzenia do decyzji oraz otrzymane wsparcie królewskie wykluczają wszelkie podejrzenie o to, że stanowił spisek. Sobór pizański nie przypomina żadnego innego soboru i ma swoje własne miejsce w historii Kościoła jako nieprawny (jeśli chodzi o sposób, w jaki został zwołany), niepraktyczny (jeśli chodzi o dobór zastosowanych środków), niejednoznaczny co do rezultatów swojego działania i niemający żadnego tytułu do reprezentowania Kościoła powszechnego. Sobór w Pizie stanowi główne źródło wszystkich kościelno-historycznych zdarzeń, do których doszło w latach 1409–1414 i otwiera drogę soborowi w Konstancji.


Autor hasła: Salembier, L.
Council of Pisa. W: The Catholic Encyclopedia. New York: Robert Appleton Company, 1911.

Tłum. Łukasz Makowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz